Emilian WiszkaARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-08-30

W bieżącym roku mija 90 lat od ważnych w dziejach Polski wydarzeń – wojny polsko-bolszewickiej i jej rozstrzygającego momentu w sierpniu 1920 roku – bitwy warszawskiej. Tak to właśnie jest zapisane w polskiej potocznej świadomości historycznej – była to wojna polsko-bolszewicka, w której dzięki wysiłkowi i poświęceniu narodu wróg został pokonany, a odzyskana niedawno niepodległość – obroniona. Warto jednak przypomnieć, że Polska miała wówczas sojusznika – Ukraińską Republikę Ludową. Był to sojusznik realny, z którym w przeddzień wojny została podpisana ugoda zwana warszawską. Mimo znaczącej nierówności sił na korzyść polskich, wojnę 1920 roku z bolszewikami należy zatem pojmować jako polsko-ukraińsko-bolszewicką.

W świadomości ukraińskiej do rangi symbolu tej wojny ze wspólnym wrogiem urosły walki w obronie Zamościa, w których brała udział 6. Dywizja Strzelecka armii URL. Chociaż to nie jedyna bitwa, i nie jedyna ukraińska jednostka walcząca w tej wojnie*, to jej historia – od sformowania wczesną wiosną do internowania późną jesienią 1920 roku – pozwoli nam przedstawić polsko-ukraińskie współdziałanie w tym czasie.

Ugoda warszawska
W obliczu wspólnego wroga – Rosji sowieckiej, która prowadziła przygotowania do inwazji na Polskę, w Warszawie 21 kwietnia 1920 roku została podpisana polityczna ugoda. Integralną częścią dokumentu była zawarta kilka dni później konwencja wojskowa, która regulowała m.in. zasady formowania z polską pomocą ukraińskich dywizji oraz wzajemne zobowiązania podczas wspólnej akcji przeciw wojskom bolszewickim.
Zanim podpisano kwietniowe umowy, obie strony jeszcze w grudniu 1919 roku doszły wstępnie do porozumienia o tworzeniu oddziałów ukraińskich ze znajdujących się na terytorium Polski jeńców i internowanych żołnierzy. Naczelne Dowództwo WP zobowiązało się do wyekwipowania i uzbrojenia na koszt URL trzech dywizji. W lutym tego roku powołano w tym celu Ekspozyturę do Spraw Ukraińskich z kpt. Juliuszem Ulrychem na czele. Miała się ona zająć sprawami organizacyjnymi, uzbrojeniem, ekwipunkiem i pomocą w szkoleniu jednostek ukraińskich. Z ukraińskiej strony sprawami organizacyjnymi zajmowała się Sekcja Wojskowa Ukraińskiej Misji Dyplomatycznej w Polsce.

Formowanie 6 Dywizji Strzeleckiej
Sekcja Wojskowa UMD stworzona została na początku grudnia 1919 roku. Była to jednostka autonomiczna, z własnym budżetem. Kierował nią gen. Mykoła Junakiw, a 31 stycznia 1920 roku zamienił go gen. Wiktor Zelinski. Zadaniem Sekcji było organizowanie armii ukraińskiej spośród jeńców wojennych (z wyjątkiem jeńców armii galicyjskiej) przebywających w obozach w Polsce oraz na terenach Ukrainy zajętych przez armię polską. W celu lepszej koordynacji zadań, Symon Petlura 25 lutego 1920 roku mianował gen. Zelinskiego inspektorem wszystkich formacji wojskowych w Polsce w randze dowódcy korpusu. Nazajutrz gen. Zelinski powołał komisję pod przewodnictwem sot. Herasyma Draczenki, która w towarzystwie por. Stillera objechała wszystkie punkty w celu przekazania informacji, rejestracji i odprawy byłych żołnierzy armii URL do Zbiorczej Stanicy wojska ukraińskiego w Łańcucie.
Do realizacji zadania formowania pierwszej dywizji Główna Komenda Armii URL wybrała oficerów doświadczonych i przy tym dobrych organizatorów. 1 stycznia 1920 roku Główny Ataman Wojsk URL Symon Petlura mianował jej dowódcą ppłk. Marka Bezruczkę, byłego szefa sztabu Korpusu Strzelców Siczowych. Szefem sztabu został ppłk Wsewołod Zmijenko. Ich pierwszym zadaniem był dobór dowódców poszczególnych pododdziałów i pracowników sztabowych. Rozkaz o przystąpieniu do formowania dywizji ppłk Bezruczko otrzymał 8 lutego 1920 roku.
W Łańcucie. Na punkt zborny wyznaczono obóz w Łańcucie, gdzie już przebywali ukraińscy jeńcy i internowani. Polskie władze wojskowe kierowały tam następne grupy, głównie z tych oddziałów Armii URL, które walczyły z Polakami na froncie wołyńsko-podolskim, z rozformowanego w końcu 1919 roku Korpusu Strzelców Siczowych. Szeregowi, podoficerowie i oficerowie przybywali z obozów w Łucku, Dąbiu, Wadowicach i innych. Mieli oni za sobą już kilkuletni “wojskowy staż” w walkach niepodległościowych. Pochodzili z różnych jednostek i różnych regionów Ukrainy, także z Galicji. Wśród jeńców, którzy zaraz na początku organizacji dywizji przybyli do Łańcuta z Łucka była dość pokaźna reprezentacja oficerów z Halickiej Armii.
Pierwszym krokiem w obozie było poprawienie stanu higienicznego, a następnie umundurowanie – wszystkich zaopatrzono w angielskie uniformy. Kolejnym zadaniem było poprawienie stanu fizycznego wielu osób wycieńczonych pobytem w obozach, licznymi chorobami. Tu nie udawało się uzyskać szybkich efektów, bo wyżywienie w Łańcucie było bardziej niż skąpe. Warunki bytowe poprawiły się nieco na początku stycznia 1920 roku, po podjęciu przez MSWojsk. ostatecznej decyzji o formowaniu ukraińskich jednostek. To wtedy obóz przemianowano na Ukraińską Stanicę Zbiorczą. Władze traktowały ich odtąd nie jak jeńców czy internowanych, lecz jako ochotników wojskowych obcej przynależności państwowej.
Zarówno ukraińskie władze wojskowe, jak i dowództwo dywizji realizowały ambitny plan przyjmowania do jednostki tylko osób świadomych swych powinności. Dnia 12 lutego powołana została komisja weryfikacyjna z płk. Wiktorem Abazą na czele. Oficerom nadawano stopnie zgodnie z kwalifikacjami, nie zaś nabyte “według posad”. Wszyscy wstępujący do wojska podpisywali deklarację na wierność służby URL.
Dla usystematyzowania procesu tworzenia ukraińskich formacji minister spraw wojskowych URL płk Wołodymyr Salski wydał tajną “Instrukcję dla formacji wojskowych w Rumunii i Polsce”. Weszła ona w życie 25 lutego, po zatwierdzeniu przez Symona Petlurę. Dawała wskazówki do pracy organizacyjnej, wychowawczej, wprowadzała unifikację w całej armii. Wszystkie formacje tworzone w Polsce miały się składać z szeregowych i oficerów narodowości ukraińskiej, tylko w pododdziałach technicznych i zapasowych mogły służyć osoby innych narodowości. W “Instrukcji” szczególną wagę przykładano do pracy kulturalno-oświatowej, do której mieli być kierowani wypróbowani oficerowie, z niepodległościowymi przekonaniami.
W lutym 1920 roku jako pierwszy powstał dywizjon artylerii płk. Wałentyna Nasonowa. Ponadto w Łańcucie sformowano jeszcze sztab dywizji i sotnię oficerską. Pobyt w Łańcucie traktowano jednak jako tymczasowy. Zwłoka z przeniesieniem z Łańcuta już przyjętych do wojska wynikała stąd, że przeznaczone w Brześciu dla Ukraińców pomieszczenia w Forcie Berga były jeszcze zajęte przez likwidowaną Stację Rozdzielczą. Zamknięto ją ostatecznie 23 lutego, a pierwsze transporty Ukraińców zaczęły przybywać do Brześcia na początku marca 1920 roku. Chociaż więc zbieranie rozproszonych po obozach ukraińskich jeńców i internowanych rozpoczęło się w Łańcucie, to jednak zasadniczą pracę organizacyjną wykonano nad Bugiem. Gen. Włodzimierz Salski napisał, że to w mieście Brześciu zostało zapoczątkowane formowanie 6-tej Dywizji Strzeleckiej.
W Brześciu. Warunki pobytu poprawiły się – żołnierze ukraińscy otrzymali zaopatrzenie podobne do tego, jakie przysługiwało polskim, podobnie oficerowie ukraińscy dostawali pobory i dodatki takie same jak oficerowie Wojska Polskiego. Gen. Salski napisał, że w Brześciu praca organizacyjna odbywała się w stosunkowo sprzyjających warunkach. Wyposażenie i uzbrojenie produkcji rosyjskiej, jakie otrzymała dywizja pochodziło przede wszystkim ze zdobyczy wojennych.
Dnia 21 marca formowanej dywizji nadano nazwę: 6. Dywizja Strzelecka. Ze względu na kontynuację tradycji siczowców, często też używana jest nazwa: 6. Siczowa Dywizja Strzelecka. Prócz dowódcy dywizji ppłk. M. Bezruczki i szefa sztabu ppłk. Wsewołoda Zmijenki ważną funkcję w Brześciu pełnił gen. Iwan Fedeniak-Biłynski. Było on naczelnikiem Załogi Wojsk URL w Brześciu Lit. Tego dnia powierzono mu dodatkowe zadanie formowania brygady zapasowej.
Nazwa dywizji zatwierdzona została przez Główną Komendę Armii URL. Jako wzór przyjęto strukturę polskiej dywizji piechoty czasu wojennego. Każda dywizja strzelecka miała się składać z trzech brygad, te zaś z trzech kureni (batalionów) oraz dywizjonu kawalerii, dywizjonu lub brygady artylerii i batalionu technicznego. Kureń strzelecki dzielił się na trzy sotnie (kompanie) i sotnię karabinów maszynowych. W 6. dywizji dla brygad przypadały numery XVI, XVII i XVIII. Przewidziany w składzie pułk artylerii miał liczyć trzy kurenie, po trzy baterie w każdym. Ponadto miał być kureń artylerii ciężkiej. Kureń techniczny miał liczyć trzy sotnie: saperską, techniczną i łączności. Dwie sotnie konne oraz półsotnia karabinów maszynowych miała tworzyć kureń kawalerii.
Obok prac organizacyjnych w Brześciu prowadzono intensywne szkolenie. W programie była m.in. musztra, taktyka, ćwiczenia strzeleckie i bojowe. Prócz oficerów ukraińskich zajęcia prowadzili polscy instruktorzy broni i służb z Ekspozytury. Współpraca obu stron rozwinęła się pomyślnie dzięki obopólnemu zaufaniu kapitana Ulrycha i dowódcy dywizji. Jak wspomina jeden z polskich oficerów ukraińskie oddziały spajały się bardzo szybko i przybierały dobre wojskowe formy… Dyscyplina żołnierzy ukraińskich stała na bardzo wysokim poziomie.
Szósta Dywizja za cały czas swego istnienia nie osiągnęła pełnego stanu. Miała tylko dwie wspomniane brygady strzeleckie po dwa kurenie każda. Trzecia brygada oraz trzecie kurenie w brygadach nigdy nie powstały. Artyleria dywizyjna rozrosła się do pułku z dwoma kureniami. Dobrze zorganizowany był kureń techniczny, natomiast kureń konny był słaby. Dywizja nie miała własnego szpitala polowego oraz obozu. Jej struktura przed wyjazdem na front była następująca: sztab dywizji z sotnią (kompanią) sztabową; XVI i XVII brygada strzelców; 6. dywizjon artylerii; 6. dywizjon kawalerii; 6. batalion techniczny. W dniu otrzymania rozkazu wyjazdu na front 22 kwietnia 1920 roku dywizja liczyła 239 oficerów i 1886 szeregowych. Miała ponadto 346 koni, 4 armaty i 36 karabinów maszynowych.
W przeddzień rozkazu wyjazdu na Ukrainę, dnia 21 kwietnia dowódca dywizji M. Bezruczko i szef sztabu Wsewołod Zmijenko otrzymali stopień pułkownika. Także wielu innych oficerów otrzymało awans, m.in. dowódców brygad strzeleckich Romana Suszkę (XVI) i Ołeksę Woronowa (XVII) awansowano do stopnia podpułkownika. Sztab składał się z sześciu wydziałów; nowością było powołanie VI – kulturalno-oświatowego. Dywizjonem artylerii dowodził płk. Wałentyn Nasonow, konnym ppłk Mykoła Janczewski, Batalionem technicznym sot. Wołodymyr Bokit`ko. Funkcję łącznika dywizji z Sekcją Wojskową oraz polskimi władzami wojskowymi pełnił por. Ilko Kotowycz.

Wyprawa kijowska
W czasie formowania dywizja podlegała dowództwu 2 armii polskiej. Rozkaz wyjazdu na front wywołał entuzjazm żołnierzy. Wyprawa kijowska odbywała się pod hasłem: Za wolność naszą i waszą. Przed wyjazdem dywizja otrzymała z rąk Symona Petlury sztandar. Ostatecznie dywizja wyruszyła na Ukrainę 30 kwietnia tego roku – koleją dojechała do Czudnowa, a stamtąd marszem dotarła 2 maja 1920 roku do Berdyczowa. Dnia 3 maja, przed bezpośrednim natarciem na Kijów, podporządkowano ją dowództwu powołanej 19 kwietnia polskiej 3 armii. Jako rejon wyjściowy do natarcia na Kijów wyznaczono dywizji wieś Pleseckie, z osią natarcia na Bojarkę (obie miejscowości na południowy zachód od Kijowa), gdzie miała się znaleźć 6 maja. Jednak polskie dowództwo nie dało Ukraińcom możliwości wyzwalania swojej stolicy – do Kijowa dywizja wkroczyła 8 maja, następnego dnia po zajęciu przez oddziały polskie. Pozostał im udział w defiladzie wojskowej.

Osłona odwrotu. Walki na przedpolach Chełma
Przełamanie 5 czerwca frontu pod Koziatynem przez niedocenianą dotąd armię konną S. Budionnego zmusiło 3. armię do odwrotu z zagrożonego okrążeniem Kijowa. Dnia 10 czerwca 6. Dywizja Strzelecka otrzymała rozkaz utorować wraz z 1. dywizją legionową przypuszczalnie zamkniętą drogę odwrotu wzdłuż szlaku Kijów-Żytomierz. Pierwsza potyczka XVII brygady z konnym rozjazdem nastąpiła pod Buzową. Potem 6. Dywizja Strzelców stanowiła ubezpieczenie wycofujących się oddziałów polskich, tocząc wyczerpujące boje z nacierającymi bolszewikami. W czerwcu na linii odwrotu zanotowano starcia w rejonie Ihnatpola (18-20 VI; na północ od Korostenia), wypad na Słoweczno i bój w rejonie Rudna-Kowanki (21-23 VI) oraz boje w pobliżu Perhy nad rzeczką Uborć, będącą kolejną rubieżą obrony (24 VI-6 VII; na północny wschód od Olewska). W ostatnich dniach lipca oddziały ukraińskie pod dowództwem płk. Bezruczki zaatakowały na wschód od Olewska jednostki bolszewickie w kierunku na Korosteń rozbijając je i zdobywając trochę sprzętu wojennego.
Jeszcze w lipcu dywizja odeszła na linię obrony nad Styrem w pobliżu Rafałówki (nieco na północ od linii kolejowej Sarny-Kowel). W dniach 13-23 tego miesiąca prowadziła walki w rejonie wsi Bilska Wola-Mulczyce-Borowe-Nowosiółki, zlikwidowała bolszewicki wyłom we wsi Ozerce. Od 24 lipca do końca miesiąca dywizja stanowiła rezerwę i przebywała w Bilskiej Woli, a od 30 lipca w Kowlu. W dniach 2-5 sierpnia odstąpiła przez Luboml i Dorohusk w stronę Chełma i rozlokowała się w rejonie Serebryszcza. Przez dwa dni (7-9 VIII) osłaniała miasto przed wypadami wrogiej konnicy na odcinku Serebryszcze-Ignatowo-Strachosław, obejmującym dwie główne drogi od wschodu.
Dnia 9 sierpnia odeszła na południe w rejon wsi Kasiłan, skąd 13 sierpnia dokonała udanego wypadu na Czernijów i Pobłowice. Od 15 sierpnia dywizja przeszła do rezerwy armii w rejon Krasnegostawu, ale następnego dnia 6. DPUkr przybywa z Krasnegostawu w rej. Sielca celem udziału w przeciwuderzeniu broniącym Chełma. W obu przypadkach chodzi zapewne o akcje konnicy. Już 17 tego miesiąca dywizja obsadziła przyczółek mostowy w Krasnymstawie.
Po dwu dniach, tj. 19 sierpnia, przeszła do Zamościa. Jej stan liczbowy był wówczas najmniejszy w całym czasie istnienia – liczyła niespełna 2 tysiące żołnierzy: 253 oficerów i 1673 szeregowych. Straty w walkach obronnych były zatem znaczne – około 200 osób. W Zamościu dywizja najpierw prowadziła prace przygotowawcze do obrony, potem wzięła udział w obronie miasta i walkach w jego rejonie przeciwko Konarmii Budionnego. To ta obrona stanie się “sztandarowym” osiągnięciem dywizji, przykładem ukraińsko-polskiego współdziałania przeciwko wspólnemu wrogowi. Jednak to osłona Chełma i przegrupowań polskich wojsk za Wieprzem, a następnie zabezpieczenie ich tyłów w czasie bitwy warszawskiej jest jej bezpośrednim w niej udziałem.

Obrona Zamościa
Przebywając w odwodzie 3. polskiej armii w Krasnymstawie 6 Dywizja Strzelecka oczekiwała na rozkaz wyjazdu i podporządkowanie się armii URL. Tylko opóźnianie przyjazdu do Zamościa 10 dywizji (polskiej) spowodowało, że otrzymała rozkaz przejścia do tego miasta i natychmiastowego przystąpienia do jego umocnienia. 19/VIII 1920 r. Dywizja nasza przybyła do Zamościa, gdzie podporządkowawszy sobie stojące już tam polskie etapowe bataliony i kompanie techniczne przystąpiła do pracy przy umocnieniu miasta – zapisał por. A. Domaracki, szef wydziału operacyjnego sztabu 6. Dywizji Strzeleckiej. W jego opracowaniu Obrona Zamościa znajdujemy też zdanie doskonale ilustrujące właściwe pojmowanie roli tej obrony: Zamość miał zostać punktem oporu, który miał przynieść zniszczenie Budionnego i pomyślne dokończenie operacji warszawskiej.
Stojące w mieście polskie bataliony etapowe (4/2 i 2 lubelski) wysłano do Zawałowa i Komarowa dla obserwacji i ochrony dróg Zamość-Hrubieszów i Zamość-Tyszowce, zarządzono też wypad w stronę Tomaszowa. Równocześnie prowadzono prace przy umacnianiu miasta – na niektórych odcinkach kopano okopy, wokół ustawiano 1-2 rzędy zasieków. W ciągu czterech niespełna dni, od 25 do 28 sierpnia wokół miasta saperzy postawili mocną linię zasieków o długości do 18 km, w niektórych miejscach nawet 3-4 rzędy, a za nimi pobudowali łańcuch mocnych gniazd oporu z wygodnie usytuowanymi szańcami – napisał inny uczestnik obrony – oficer kurenia technicznego 6. Dywizji Strzeleckiej – M. Bytynski. Pod kierunkiem ukraińskich saperów przy umocnieniach pracowało codziennie po ok. 3,5 tysiąca ludności cywilnej.
W rejonie miasta stwierdzono tymczasem intensywne zwiady wroga. W tym też czasie 6. dywizja otrzymała rozkaz załadunku i wyjazdu, bo 10 dywizja była już w drodze do miasta. Brygada ppłk. R. Suszki zdążyła wyjechać, gdy 27 sierpnia nadszedł ze sztabu 3 armii rozkaz następującej treści: 6. Ukraińska Dywizja Strz. – wstrzymać załadunek i podporządkowawszy sobie wszystkie znajdujące się w rejonie Zamościa polskie jednostki stworzyć grupę i przyjąć na siebie obronę Zamościa. Wszystkie przybywające do Zamościa jednostki 10-ej dywizji podporządkowywać sobie. Rozkaz ten pozwala odrzucić sugestię M. Bołtucia, że M. Bezruczko miał dowodzić grupą, którą wysłał do obsadzenia Huczwy, a w Zamościu pozostał tylko dlatego iż został od niej odcięty. Rzecz w tym, że tego dnia nie było jeszcze mowy o odcięciu, a rozkaz operacyjny 3. armii nie określał, kto miał być dowódcą grupy nad Huczwą.
Sytuacja na dzień 27 sierpnia była następująca:
· Hrubieszów był w rękach 44. sowieckiej dywizji podlegającej operacyjnie Budionnemu; Konna armia Budionnego (4 dywizje, ok. 7-8 tys. ludzi) skoncentrowana w rejonie Waręż-Sokal rozpoczęła już ruch z zamiarem ataku na Tyszowce-Zamość-Lublin.
· W rejonie Hrubieszów-Grabowiec stała 2. dywizja legionowa, a od strony Rawy Ruskiej nadciągała Grupa gen. S. Hallera wydzielona z 6. armii (13 dyw. piechoty i 1 dyw. konna). One to miały atakować Konarmię ze skrzydeł. Zadaniem Zamościa było zaryglować jej drogę na obranym kierunku.
· Dwa ukraińskie dywizjony artylerii oraz przybyły niedawno do Zamościa 30. pułk piechoty (10 dywizji) wysłano nad Huczwę by zamknęły przeprawy na odcinku Tyszowce-Kotorów (koło Werbkowic), XVII brygadę ppłk. O. Woronowa zaś do Horyszowa Ruskiego jako rezerwę tej grupy. Dywizjon jazdy ukraińskiej wystawił sztafety dla łączności grupy ze sztabem w Zamościu. 2 batalion lubelski pozostał pod Komarowem i ustąpił do miasta dopiero około północy 28 sierpnia.
· Załogę Zamościa stanowiły zatem dwa polskie bataliony etapowe (ściągnięty 3/7 i wycofany z Zawałowa 4/2) oraz 6. batalion techniczny i sotnia sztabowa 6. Dywizji Strzelców. M. Bytynski wymienia także sotnię jazdy i jedną baterię artylerii tej dywizji. W sumie było to około tysiąca ludzi, z czego około 450 stanowili Ukraińcy. Do swej dyspozycji mieli pociąg pancerny “Zagończyk”, który patrolował odcinek Zamość-Werbkowice.
Wieczorem 28 sierpnia do Zamościa dotarła wiadomość, że Dońsko-Kubańska brygada Jakowlewa, która miała wciągać Budionnego między dwa ognie, została poprzedniego dnia rozbita pod Tyszowcami. XVII brygada ze swą artylerią i 30 pp dostały rozkaz zagiąć prawe skrzydło, a w razie całkowitego odcięcia ich od sztabu grupy dołączyć do 2 dywizji legionowej. Stało się to o północy tego dnia – o tej porze bolszewicka jazda zajęła Miączyn i Łabunie. Zatem większość ukraińskiej 6. dywizji walczyła 29-31 sierpnia w rejonie Mołodiatycze-Grabowiec, czyli na północ od szosy i linii kolejowej Zamość-Hrubieszów. Tu właśnie, w trójkącie między Zamościem, Krasnymstawem i Hrubieszowem, walczyła XVII brygada ppłk. Woronowa i artyleria 6. Dywizji Strzeleckiej, a także cofnięta z drogi XVI brygada ppłk. Suszki. Ich zadaniem było według słów O. Sawczenki – oficera artylerii z XVI brygady – cały czas niepokoić wroga na jego zapleczu w różnych miejscach i na różnych kierunkach, żeby utrudnić mu orientację w terenie i w sytuacji […] W wyznaczonym nam terenie przesuwaliśmy się tak szybko, a jeszcze szybciej zmienialiśmy kierunek ruchu, że nieraz w ciągu 2-3 dni zjawialiśmy się to pod Krasnymstawem, to pod Hrubieszowem, wszędzie niespodziewanymi naskokami rozpraszając nawet dość silne wrogie oddziały na zapleczu okrążonego Zamościa i tym dezorganizując komunikacje wroga i jego dostawy. To do nich odnoszą się słowa od ppor. Sobczaka, że ukraińscy żołnierze bili się obok nas jakby to był jakiś konkurs popisu. Nie drgnęli ani razu, a artylerzyści ich okazali się pracownikami pierwszej klasy. Dotyczą walk z 31 sierpnia pod Sławęcinem (obecnie w granicach Hrubieszowa) lub Grabowcem.
28 sierpnia do zagrożonego Zamościa przybyły pododdziały 10 dywizji (31 pułk piechoty, dwie kompanie jazdy, trzy baterie polowe i dwa pociągi pancerne (“Mściciel” i “Śmierć”). Załoga znacznie się zwiększyła. W tym momencie grupa nasza liczyła 3200 bagnetów, 200 szabel, 40 karabinów maszynowych, 12 armat i 3 pociągi pancerne – zapisał Domaracki. Dowódca 31 pp kpt. Mikołaj Bołtuć twierdzi, że – na podstawie umowy między nim, a M. Bezruczką – to on właściwie wydawał rozkazy w Zamościu, że Bezruczko tylko formalnie sprawował dowództwo, tylko z tytułu starszeństwa i niejako z przypadku, bo przecież miał być dowódcą grupy nad Huczwą, od której został odcięty. To twierdzenie Bołtucia jest nieprawdziwe. Otóż wiadomości o porażce Jakowlewa i sforsowaniu (27 VIII pod Łaszczowem) Huczwy przez dywizje Budionnego oraz zagrożeniu Miączyna, leżącego na trasie Zamość-Werbkowice, dotarły do Zamościa 28 sierpnia około godz. 20. W tym też dniu do Zamościa przybyły wspomniane już pododdziały 10. dywizji; sam Bołtuć był już o godz. 15 tego dnia na odprawie u płk. Bezruczki. Zamość był więc maksymalnie w tych warunkach zabezpieczony, a była jeszcze możliwość wyjazdu do rejonu Werbkowic – Miączyn bowiem zajęto o północy. Tymczasem Bezruczko dowództwa obrony miasta Bołtuciowi nie przekazał, nad Huczwę nie wyjechał, tylko rozkazał XVII brygadzie i 30 pp zagiąć skrzydło, a w razie całkowitego odcięcia ich od sztabu grupy, dołączyć do drugiej dywizji legionowej. Ten fakt oraz kilka innych tu wymienionych pozwalają stwierdzić, że Bołtuć odnosił się do ukraińskiego sojusznika z wyraźną niechęcią i jego informacje dotyczące udziału Ukraińców w obronie Zamościa i walkach wokół miasta trzeba traktować z nieufnością. Powierzenie M. Bezruczce dowództwa obrony Zamościa jest dowodem, że dowództwo polskie miało pełne zaufanie do jego umiejętności i oddania wspólnej sprawie. Potwierdza to M. Bytynski pisząc, że Naczelne ogólne dowództwo nad ukraińskimi i polskimi oddziałami zamojskiej załogi należało do sztabu 6. Strzeleckiej Dywizji Siczowej na czele z jej dowódcą Markiem Bezruczką i naczelnikiem sztabu dywizji płk. Wsewołdem Zmijenką i że powierzono Bezruczce dowództwo ze względu na głębokie zaufanie do niego i wysokiej wartości bojowej jego dywizji.
Krytycznie i niesprawiedliwie ocenił M. Bołtuć przygotowane wokół Zamościa umocnienia: Fortyfikacje te nie robiły wrażenia zawczasu przygotowanych pozycji, lecz należało je traktować jako zarys pozycji. Obejmowały one także przedmieścia – Lubelskie oraz Nową Osadę i w dniu przybycia jego pułku były gotowe.
Sztab miał łączność telefoniczną ze wszystkimi odcinkami obrony, także z obserwatorem na wieży ratusza, koszarami i stacją kolejową. Obsadzono je po północy z 28 na 29 sierpnia i jeszcze tej nocy zarządzono wypady na Miączyn i Łabunie. Tego dnia bolszewicy zaczęli otaczać miasto i silnymi atakami szukali słabych miejsc i dogodnych podejść od południowego wschodu. Wymiana ognia trwała także w nocy z 29 na 30 sierpnia. W południe 30 sierpnia Zamość był już całkowicie otoczony. O godz. 19 nastąpił od wsi Sitaniec (od północy) atak konnicy, potem ponowiony przez spieszonych kawalerzystów. Około godz. 21, po silnym przygotowaniu artyleryjskim przypuszczono atak od zachodu i równocześnie na stację kolejową i inne odcinki. Około północy udało się nawet bolszewikom przełamać obronę od strony wsi Janowice. Kontruderzenie pododdziału rezerwowego pozwoliło wyprzeć wroga za druty. Ten najpoważniejszy bój skończył się około godz. 2 po północy niepowodzeniem napastników. Wysłane za druty grupy wypadowe doniosły rano 31 sierpnia o panicznym odwrocie Budionnego. Od strony Krasnegostawu nadciągała 2. brygada 10 dywizji, z przeciwnej strony, od Tomaszowa, podchodziła grupa Hallera. Zamość był wolny.
Za wycofującym się wrogiem wysłano grupy pościgowe. Jedną z takich grup była sotnia jazdy por. W. Herasymenki, ścigająca wroga w kierunku na Łabunie. Tego dnia miały jeszcze miejsce ważne bitwy: wspomniane już pod Grabowcem i nad Huczwą pod Sławęcinem oraz bitwa kawaleryjska pod Komarowem. Poniósłszy ciężkie straty Konarmia 1 września przekroczyła Huczwę, a 4-5 września uszła za Bug. Grupa “Zamość” otrzymała wysoką ocenę od dowódcy 3. armii gen. W. Sikorskiego i przedstawiciela francuskiej misji wojskowej. Rozformowano ją 1 września. Jeszcze tego dnia płk Bezruczko przekazał wszystkie polskie jednostki, które wchodziły w skład jego grupy ich bezpośredniemu dowództwu, a sam otrzymał rozkaz odejść z dywizją do Krasnegostawu.
Ciągnąc na Lublin Budionny mógł Zamość ominąć, ale to byłoby dla niego niebezpieczne. Pozostawiając tu część sił osłabiłby resztę. Zatem Budionny “musiał” Zamość zdobyć. Oto niektóre opinie o znaczeniu udanej obrony tego miasta: J. Stawiński – powodzenie zamierzonego zagonu Konnej Armii utrudniłoby w znacznym stopniu dalszy ciąg manewru Marszałka Piłsudskiego. […] mogłoby zaważyć poważnie na przebiegu zamierzonej przez Naczelnego Wodza operacji nad Niemnem; M. Bołtuć – Nie da się zaprzeczyć jak fatalne skutki pociągnęłoby za sobą osiągnięcie Lublina przez Budionnego, przynajmniej dla 3. armii; W. Sadowski – pojawienie się czerwonej konnicy Budionnego na zapleczu polskich wojsk byłaby dla nich straszliwym zagrożeniem.
Główną siłę obrońców w czasie oblężenia Zamościa stanowił bez wątpienia 31. pułk strzelców M. Bołtucia. Zasługą żołnierza ukraińskiego było przygotowanie miasta do obrony, kierowanie nią oraz udział w walkach obronnych. Większość sił 6. Dywizji Strzeleckiej uczestniczyło w tej samej operacji – próbie rozbicia jazdy Budionnego poza miastem.

Razem
Po bitwie zamojskiej 6. Dywizja mogła wreszcie dołączyć do zasadniczych sił ukraińskich, walczących na skrajnym, południowym odcinku frontu antybolszewickiego. Udała się w tym celu w okolice Stanisławowa i po krótkim odpoczynku wzięła udział w wojnie na tym odcinku.
W dniu 12 października Polska i Rosja sowiecka podpisały preliminaria pokojowe i tym samym polsko-ukraiński układ sojuszniczy został przez Polskę jednostronnie zerwany. Ukraińskie wojsko jeszcze przez ponad miesiąc prowadziło samodzielne operacje nad Dniestrem jednak nie sprostało bolszewikom – 21 listopada przekroczyło Zbrucz i zostało na terenie Polski internowane. Strona polska ocenia, że internowano w Polsce około 20 tysięcy, a dowództwo ukraińskie podaje, że w końcu listopada 1920 roku w Polsce znalazło się około 27 tys. żołnierzy. Prócz tego na emigrację do Polski udało się wiele tysięcy ludności cywilnej, w tym członkowie rządu URL, urzędnicy rządowi i głowa państwa S. Petlura – w sumie około 7 tys. osób.

Internowanie
Szósta Dywizja Strzelecka została skierowana do Aleksandrowa Kujawskiego, gdzie przybyła 5 grudnia 1920 roku. Rozmieszczono ją razem z żołnierzami 4. Dywizji Kijowskiej w barakach z czasów I wojny światowej. W obozie przy ulicy Kordonowej, zlokalizowanym w północnej części Aleksandrowa, znalazło się 3528 osób – 900 oficerów, 2504 szeregowych, 95 kobiet i 29 dzieci. Komendantem grupy internowanych wyznaczono dowódcę 6. dywizji gen. M. Bezruczkę.
Początkowo w obozie była wielka dyscyplina – prowadzono ćwiczenia wojskowe, działała szkoła podoficerska, zorganizowano życie kulturalne, oświatowe, sportowe itp. Już w styczniu 1921 r. zaczęła pracę szkoła dla analfabetów i uzupełniających wykształcenie. W lutym rozpoczęły się lekcje z historii i geografii Ukrainy. Dla oficerów zorganizowano kursy języków obcych a także wykłady z historii, geografii, ekonomii politycznej i wojskowości. W obozie założono kółko teatralne, działało kino, sekcja wokalna i orkiestra. Towarzystwo sportowe organizowało liczne zawody.
Oddział kulturalno-oświatowy 6. Dywizji Strzeleckiej powołał własne wydawnictwo. Prócz gazety “Nowe żyttia” i czasopisma “Ukrajinśkyj Striłeć” wydawano podręczniki, broszury na tematy wojskowe, ulotki, pocztówki. W obozie wychodziły także odbijane na powielaczu pisma satyryczne. Aktywną działalność prowadziła założona w obozie spółdzielnia, której członkowie prowadzili czytelnię i herbaciarnię. W jednym z baraków urządzono cerkiew. Z inicjatywy kapelana obozu księdza P. Biłona powołano Prawosławne Bractwo św. Pokrowy, które założyło własną bibliotekę, wydawało czasopismo. Kobiety, które przebywały w obozie założyły oddział “Związek Ukrainek”.
Warunki życia w obozie były ciężkie. Baraki nie były ogrzewane, brakowało żywności, mydła i lekarstw. By podtrzymać morale wojska 5 kwietnia 1921 roku obóz odwiedził Główny Ataman S. Petlura, gen. M. Omelanowycz Pawłenko i wojskowy minister gen. W. Salski. Latem jednak dyscyplina w obozie spadła. Ludzie wychodzili za druty, szukali pracy – przynosili chleb, kartofle, owoce. Także władze polskie kierowały grupy internowanych do prac polowych i budowlanych.
Zmarłych podczas internowania żołnierzy chowano na przyległym do obozu, prowizorycznym cmentarzu. W połowie 1921 r. rozpoczęto jego urządzanie – usypano wielki kurhan. Za zebrane wśród żołnierzy pieniądze na kurhanie ustawiono czarny zaporoski krzyż; na środku którego umieszczono herb-tryzub a na ramionach napis w języku ukraińskim: Bojownikom o wolność Ukrainy oficerowie i żołnierze 4. i 6. dywizji. Na przednim zboczu kurhanu wmurowano piaskowcową płytę z napisem: Niechaj wróg wie, że kozacka siła, // Jeszcze nie umarła pod jarzmem tyrana, // Że każda stepowa mogiła // To wieczna nie pomszczona rana. Ukraiński Cmentarz Wojskowy – Kozacką Mogiłę – poświęcono 18 września 1921 roku. W imieniu zmarłych zabrał wówczas głos chor. W. Sołowczuk, którzy jego ustami zwracali się do żyjących towarzyszy: powiedzcie, gdy wrócicie na Ukrainę, że myśmy spełnili swój obowiązek i dla jej życia zginęli.

Traktat ryski. Koniec nadziei
Kierownictwo polityczne obozu petlurowskiego planowało, że po przeczekaniu zimy powróci wraz z wojskiem na Ukrainę i wznowi walkę o niepodległość. Ale podpisanie w marcu 1921 roku przez Polskę i Rosję traktatu ryskiego i jego ratyfikacja mocno skomplikowały sytuację internowanych. Zorganizowany zbrojny powrót okazał się niemożliwy. Zdołano jedynie sformować kilka grup wypadowych, które wyruszyły na wschód dopiero jesienią 1921 roku.
Trzon sił oddziałów gen. Jurka Tiutiunnyka, głównego organizatora wyprawy, które przekroczyły granicę i dokonały rajdu na terytorium sowieckiej Ukrainy, stanowili żołnierze internowani w Aleksandrowie. Rajd ten znany jest pod nazwą Pochodu Listopadowego lub Drugiego Pochodu Zimowego. Spośród trzech grup wysłanych na Ukrainę żadna nie była dostatecznie wyposażona. Ponadto wypad był mocno spóźniony i nie mógł osiągnąć celu, jakim było wspomożenie ruchu partyzanckiego, wznowienie walk z okupantem. Akcja zakończyła się niepowodzeniem. 359 jeńców z Grupy Wołyńskiej wziętych do niewoli zostało rozstrzelanych pod Bazarem. Tylko niewielu udało się wrócić na terytorium Polski.

Zakończenie
Liczba internowanych w aleksandrowskim obozie systematycznie malała. Na początku grudnia 1921 r. pozostających jeszcze za drutami przeniesiono do obozu w Szczypiornie koło Kalisza. W czasie funkcjonowania obozu w Aleksandrowie i tuż po jego likwidacji około 140 żołnierzy i oficerów armii URL osiedliła się w mieście i okolicach. Co roku na początku czerwca spotykali się oni wraz z rodzinami na Kozackiej Mogile. Przyjeżdżali zewsząd, by wspólnie pomodlić się na grobach zmarłych w obozie kolegów. Potem w pobliskim lesie odbywał się w rodzinnej atmosferze “mały festiwal kultury ukraińskiej”. Kozacką Mogiłą opiekował się złożony w Aleksandrowie w 1925 roku oddział Ukraińskiego Komitetu Centralnego, głównej organizacji politycznej emigrantów petlurowskich w Polsce.
Po przejściu frontu w 1945 roku masowe aresztowania i deportacje nie ominęły także ukraińskich emigrantów. Byli represjonowani, często z rodzinami, nie tylko za działalność antysowiecką, ale i z powodu samego pobytu na emigracji. Gdy zabrakło opiekunów opuszczona nekropolia niszczała. Czas zacierał ślady cmentarza w ludzkiej pamięci, a władze milcząco aprobowały taki stan rzeczy. Dopiero po zmianach ustrojowych wysiłkiem wielu społeczników Kozacka Mogiła została w latach 1991-1993 odnowiona. Obecnie corocznie odbywają się tu uroczystości dla oddania hołdu tym, którzy w 1920 roku walczyli “za wolność naszą i waszą”.

* W całej operacji brała także udział tworzona na Podolu ukraińska dywizja zwana później 3. Dywizją Żelazną. Trzy inne dywizje – 1 Zaporoska, 2 Wołyńska i 4. Kijowska – działały w tym czasie na zapleczu wroga. Dnia 6 maja 1920 roku połączyły się one z 3. Dywizją Żelazną i następnie obsadziły południowy odcinek frontu. Już w trakcie kampanii sformowano 5. Dywizję Chersońską i Dywizję Konną.

Emilian Wiszka jest historykiem, profesorem w Katedrze Europy Wschodniej Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr 33 Naszego Słowa” (15.08.2010);
Наше слово” №33, 15 серпня 2010 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*