ЯВІРКИ, тобто Шляхтівська Русь між Сходом і Заходом

Публікацію підготував Богдан ГукІСТОРІЯ2010-03-04

{mosimage}

Спомин Василя Гнатковича, народженого 1926 р. в селі Явірках Новоторзького повіту

ВСТУПНЕ СЛОВО
З Василем Гнатковичем я познайомився 2008 р. завдяки посередництву колишніх мешканців Шляхтівщини. Результатом цього знайомства є, зокрема, опублікована нижче розмова. В. Гнаткович передав у ній цінну інформацію про власне життя на тлі життя мешканців свого села – Явірок. Спомин становить історичне джерело вивчення минулого ориґінального закутка Лемківщини і на сьогодні є чи не першим опублікованим репортажем про Явірки.

Доля В. Гнатковича повністю пов’язана з історією інших мешканців Явірок. Він спокійно разом із родиною пережив гітлерівську окупацію, був на роботі в Німеччині. Повернувшись у травні 1945 р. до своєї околиці, він застав мешканців села на залізничній станції в Новому Санчі – вони, приречені на постійні напади польських сусідів зі Щавниці та інших сіл, до краю збіднілі, були змушені погодитися на пропозицію, яка в тодішніх обставинах була типовою “propozycją nie do odrzucenia” – і таким чином опинилися в Кіровоградській області УРСР. Зустріч із суспільними та економічними обставинами радянської України виявилася для частини жертв “добровільного обміну населенням” нестерпною. Здавалося, що рятунком буде повернення до рідного краю. Тимчасом там, у Явірках, Василя Гнатковича чекали ще дві депортації.
Основою тексту є магнітофонний запис, який я здійснив у хаті оповідача в Освенцімі у вересні 2008 р. Лексика тексту, граматичні форми та не завжди цілком відповідний стиль випливають із потреби зберегти якнайбільшою мірою різні його особливості, навіть те, що в ході розмови динамічно змінювалися не тільки історичні обставини, але також мова, якою була раз польська, а раз українська. (бг)

Jak się Pan nazywa?
-Hnatkowycz, ale moje nazwisko było nietypowe. Przed wojną, jak w szkole sprawdzali obecność i mówiłem “Hnatkowycz”, dostawałem dwóję. Musiałem mówić “Hnatkiewicz”. Mojemu bratu napisali metrykę w Szczawnicy na “Hnatkiewicz”. Jego dzieci mają napisane “Hnatkiewicz”, a ja, jego brat, jestem “Hnatkowicz”. Oprócz tego w dowodzie zapisali mi urodzenie w Szczawnicy, a nie na Jaworkach, bo Jaworki to teraz jest tylko ulica w Szczawnicy1.

Proszę opowiedzieć o swojej rodzinie.
-Mój tato Fecio był z 1880 r. Był synem nauczyciela, który przyszedł z Żegiestowa na Jaworki uczyć. Przyszedł jeszcze za Austrii uczyć ukraińskiego czy ruskiego. Ożenił się na Jaworkach z moją babką, chyba Maria na imię miała, z 1888 r. była, mówili do nas, bo miała ojca Petra, do Petrylaka2.
Mój tata miał dwa lata, jak jego ojciec umarł. Babka ożeniła się drugi raz, wyszła za Polaka, za Szkodowskiego. Pochodził od Radziejowej, ale pracował w Czarnej Wodzie w lesie jako robotnik leśny. Babka miała polanę na Czarnej Wodzie, tam się poznali i ona wyszła za niego. Miałem sztryka, który się nazywał Szkodowski, a mój tato nazywał się Hnatkowycz, bo byli bracia po jednej mamie. A więc Hnatkowycze, których nie było wcześniej na Jaworkach, przyszli z Żegiestowa. Hnatkowycz pisało się też moje rodzeństwo: Jan, Hanka, Filip, Maria, Seman, Wasko i Andrij, який ще жиє у Львові3.

Васко?
-Taк, Васко, у нас не казали Василь, а Васко. То тaк било на Словації. Ми мали поле зараз під Кам’єнком, кам’єнчани теж вшистко руснаки, но і вишов там на поле, крічит “Гооо, Васку!”. А там ся одзиват тот хлопец: “Так цо?”. – “Де єш?”. – “Та гев!”. – “Та цо там робиш?”. – “Та млізґу ріжу!”. “Почкай почкай, виріжу я тобі ріп!”.

Що це “млізґа”?
-Солодка част дерева, під кором.

Ви розуміли “бесіду” людей з того боку гір?
-Так, там мешкали руснаки, лемки. І тепер, як ся перейде з Білой Води через границю, то там ся відправлят по греко- католицьки. Перед війном з ними ся гандлювало.

Що Ви робили, будучи малим?
-Пас я уці, спав у колибі при уцях. Ми, хлопаци, робили шитко. Ми уці виганяли, кошаровали, сири робили, наш другий тато людям виплачував за уці сиром. У селі били дві або три кошари, для нижнього і вишнього кінца села, часом і посередині. Одна кошара била Під Високом, там зганяли, як луки покосили. А заким луки покосили, то паслося на громадськім паствиску. Заним шло ся на поляни, кошарувалося уці коло дому.

Що ще запам’ятали Ви з краєвиду дитинства?
-Była taka wieś nad Szczawnicą – Tylmanowa. Tam był kamieniołom, koło niego biegła droga, można nią było wozem przejechać. W brzegu był stał metalowy krzyż. Jak my jechali do Krościenka na jarmark, to tato mówił, że dotąd doszli Tatary, krzyż stoi na pamiątkę.
W Szczawnicy, jak się idzie do gminy, i jest taki róg, gdzie teraz rosną tuje czy jodełki, jest krzyż. Tam kiedyś była cerkiew, tak opowiadali starzy ludzie. Kościołów starych w dolinie Dunajca jest mało, no w Dębnie jest modrzewiowy. Tam spod malowideł ikony przebijają. W Maniowach kościół budowali ci sami budowniczowie, co budowali cerkiew na Jaworkach. I zbudowali w takim samym stylu, tylko sklepienie inne zrobili, na Jaworkach sklepienie jest z kamienia juchtowego, co go ludzie przynosili ze Słowacji z Rużbachów. W Niżnych Rużbachach my jajka sprzedawali. A w Górnych Rużbachach, jak miałem 14 lat, to najmowałem się do koszenia.

Pan także był w Niemczech na robotach.
-Tak, miałem wtedy 16 lat. Sołtys Stańczak wyznaczał ludzi z domów, gdzie było za dużo. Było nas czterech braci z naszej rodziny w Niemcach na robotach. Stefan pierwszy. Służył w polskim wojsku, ale Niemcy ich pognali ku ruskiej granicy. Ruski ich do wagonów i wywieźli w pierony. Zajechali niedaleko Kijowa, pociąg się zatrzymał. Powyskakiwali do krzaków, a pociąg odjechał. Oddał mundur chłopu, a chłop dał mu cywilne ubranie. Za trzy tygodnie wrócił do domu. U nas dalej była granica, pilnowali z jednej strony Słowacy, z drugiej Ślązacy-folksdojczery, umieli po polsku i po niemiecku. Powracali i inni nasi, którzy byli przy wojsku, wróciło ich ośmiu z naszych wsi. Z Jaworek trzech. Baby się wygadały, a Niemcy se notowali. Którego rana nadjechali gestapowce, mieli adresy, i ich zabrali. Zabrali ich do niewoli jako żołnierzy! Tak brat Stefan znalazł się w Bremen, mieście portowym, stamtąd nasi przed wojną jechali statkiem do Ameryki. W niewoli pracował jako kowal dwa lata. Dali mu urlop, żeby pojechał do rodziny i wrócił z powrotem. W tym czasie, jak go nie było, już byli w Niemcach na robotach bracia Seman i Filip.
Przyjechał do domu. Jak tak, to gmina się wystarała, żeby nie wracał, bo na naszą gminę4 nie było ani jednego kowala, tylko my mieli kuźnię. I Stefan został, a na następny rok, tak w jesieni, sołtys wystawił mnie na robotę do Niemiec. Byłem półtora roku w Bawarii, wojna już się miała do końca.
Tymczasem brat kowalował. Ale prawie zbankrutował, ostatni kawałek żelaza oddał, a nowego nie miał za co kupić, bo ludzie nie mieli pieniędzy, a robić to czy to prosili. “Później co zapłacę”, “Zapłacę, jak będę miał”. I jak przyjechałem na urlop, to Stefan pojechał sam do Niemiec, na mój dokument. Najpierw do Nowego Targu na zbiórkę. Umiał po niemiecku. Do Krakowa. Do Berlina, pracował tam na tokarni, toczył wały do okrętów podwodnych. A sołtys się wkurzył, że kowal ze wsi poszedł i wystawił mnie znowu do Niemiec.

Co się działo we Jaworkach podczas okupacji?
-Dostaliśmy kenkarty, zrobili z nas prawdziwych Ukraińców. Ludność ze Szczawnicy była przeciwna, że my się takie Ukraińcy porobili. Niemcy zrobili gminę w Szlachtowej. Mniej od nas brali wszystkiego, a więcej ze Szczawnicy od Polaków. Szczawniczaki zlikwidowali jednego naszego, co wyznaczał na spęd. Tak że Szczawnica się dość potem przyczyniła do tego, że ludzie pojechali do Rosji. Przebierali się chłopy, Jędrek Gąsienica ze Szczawnicy, brat Gąsienicy z Jaworek, wiedział kto bogatszy, chodzili, rabowali koce-dery. Teściowa opowiadała, że jak przyszli, to zapytali “Gdzie masz dery?”, ona “Ja ne mam żadnych deriw”, a oni “Ty kurwo ruska, mów po polsku!” i buch ją w mordę.

Jaka sytuacja panowała we wsi po Pana powrocie z robót w Niemczech?
-Як я вернув з Німецка, мама не било, мама гмерли під час війни. То бив май. На Явирках не било никого, вшитки люди, кажут, може в Новім Санчу. На Білій Воді зістали дві родини, на Явирках дві або три родини.

Як ся писали?
-На Білій Воді він ся називав Андрій Гик. На Явирках то била Бурдиха, Бурчаки. Я лишив свої чемойдани з Німец у того Гика на Біловоді, бо він бив шваґром мойого брата Пилипа. До Нового Санча через Рогач. На стації били наші люде.
На другий день приїхав брат з Німец, Семан. Вечером гвошли ми до вагону, розмавяме і кажеме: “Де ви, люде, їдете? Там сами колхози, там таке!..” Бо мі в Німцах вшитко оповідали робітники руски. І ґадаме до тати, же може би забрав то вшитко і жеби вони втекли одтамтиль. А такий сусід Іконяк “Но, но, попрібуйте, попрібуйте, зараз енкавудисти ся дізнают, зараз вас позамикают!”. Тата гадат: “Хлопці, дайте спокій, цо буде, то буде юш”.
Но то ми з братом вернулися іще по тоти свої цюхи і пришли ми, і ми поїхали. А документи ми мали, яко в Німцах ми працювали. І заїхали ми, завезли нас до Компанівки5 коло Кировограду.

Як сталося те, що люди дали підмовитися до виїзду?
-Я не знам, бо тоди я не бив дома, але оповідают, же прийшли такі предсідателі якиси україньски і же “wymiana narodu”, же поляки їдут до Польски, а ви на їх місце їдете. Так мало бити подпісане, же зараз коло Львова, коло граници мают ся поселити. Тимчасом повезли їх до Кировоградской области. Їхали ми спокійні, каждий ся пільнував.

Що ваша родина взяла з собою?
-То взяли, цо можна било, а кильо можна било взяти? Мій тато за кавелера бив в Америці два рази, ше за Австриї, мав столярски інструменти, але перед виїздом вшитко розпродали.

Де ви мешкали?
-Село Компанівка. Всьо належало до колхозу. Дали нас до баби з дочком. Їх хлопи погинули на війні. Они спали і ми спали в єднім помєщеню. Ліса не било нич. Они палили в пецу соломом, при соломі хліб пекли, при соломі варили. Нам то било страшно дивне. Бив май, а они ше не мали засіяне. Мали машини з Німец, але ся не знали з тим обходити. Ми уставили сівники до сіяня і засіяли. Покосили. Збіжа дали, але мало – треба било красти. Хто накрав, то мав, хто не накрав, то не мав. Почали ми орати, сталінцьом, цягав 12 скиб. Земля добра, чорна, але росла лем трава пйолин. Юж втоди мали ми думку вертатися домів.
Котроїси ночи зіпсувся нам трактор в окопі, я прийшов додому і повів брату Семанови, же втікаме до Польски. Пришли ми 30 кілометрів до Кийовограду6. Ходиме по стації, патриме, де написано на якиси картци на “Тарнополь”. Знашли платформу, древа накладено. Ми ся втисли під дерева. І сідиме. Змерклося. І ми поїхали.
Mieli my papier, że jako z Niemiec, to jak nas złapali w Tarnopolu, to pokazaliśmy i powiedzieli, że jesteśmy Polacy, szukaliśmy rodziny i wracamy do Polski7. No to Ruskie oddali nas Polakam. Polaki “Co tam macie?”, zaczęli grzebać. Jeden wygrzebał książeczkę do modlenia hrekokatolicka. I mówi “O kurwa, ta to Ukraińcy!”.
I z powrotem nas oddali Ruskim, a to było w jednym budynku. Ruski nie wiedział, co z nami zrobić, było przed wieczorem, a brat akurat miał zegarek taki, Ruski popatrzył i mówi, żeby mu go pokazać. Jak wziął, to powiedział “ubieżajtie”. Dostaliśmy się na stację i pojechaliśmy do Lwowa…

Можете оповідати по-нашому.
-Можу, їдеме до Львова, приїхали ми поїздом до Львова. Го Львові ходиме-глядаме якогоси уряду польского, жеби ся перетранспортувати до Польски. Але не знайшли. Пішли ми на стацю. Там ся зґадали з єдним шальоновим. Їхав до Польски цілий транспорт поляків. Впакували ми ся до вагону на сіно над коровами, там по єдній стороні били корови, по другій люде. На граници штрикали, але ми били не так високо і нас не попробивали. Переїхали до Польски. Через Перемишль до Кракова. З Кракова до Нового Торгу, з Нового Торгу пєшо на Явирки.

Що ви застали в Явірках?
-У нашому домі била така єдна панна, обяла то, же буде там мешкати.

Звідки була та панна?
-З Охотніци, з такого села коло Кростенька. Ми ґадаме “To jest nasz dom, ми з Німец вернули”. Вечером принесли ми вязанку соломи зо стодоли. У куті собі послали. А до неї прийшов якиси кавалер чи наречений. “Co to tu jest? Kto to tu jest? Jak to?..”. Вона каже, же приїхали, то їх дом, кажут. “Ja im tu zaraz…” Ударив брата в морду, але ми ся нич не… “Natychmiast się stąd wyprowadzajcie!” Ми нич. Вкінци она ся з ним штоси там… і він пішов. Ми переночували. І так било два тижні: дівчина і ми. Не уступуєме. Вкінци дівчина ся забрала з дому. Ми зістали.
W pomiędzy czasie зачало вертати веце людей зо Сходу. Вернув наш няньо, юж останній, з молодшим братом Андрійом, який тепер жиє у Львові. Вернулося до Явирок споро родин, навіть з цілим маєтком декотри ся вернули. По таті веце нихто ся не вернув, бо границу міцно замкли. Люди втікали далі, поселялися під Львовом, Тарнопольом.
Зас зачали ми гандлювати. Ходили на дріцярку до Кракова. Дріцярка пришла до нас зо Словації. Люди ся дост добрі мали.

У Явірках зайняли хати польські поселенці-“осадники”?
-Барс дуже, юж мало цо ся лишило вільних. Семан Іконяк юж не мав вільного мешканя, на поляні у шопі мешкав. Солтисом був Юзек Ґонсєніца, оженив ся на Явирках, грав на гушлях. Як пришов, то ніц не мав, шитко мала його жена, яка била родином до мойой мами. Він поприділяв котру ліпшу хижу осадникам або продавав – приїжджали люди з околиц, розбирали і вивозили. Він позабияв палики по полях. Люди мали пооране-посіяне, ґрулі можна ще било викопати, але палики юж били позабивани і ґрулі юж били їх ґрулями.
І люде ся трохи доробили, всьо, і пєнязі мали, пришли до костела, у костелі пільский ксьондз правив, пішов з тацом, то ми, молоди хлопаци, з гори пєнязі ручали, і ми веце наручали, ніж тоти шитки на споді. Потім ксьондз з амбони повідав “Jak nie umiesz gospodarzyć, to idź ucz się do drugich!”.

Усі ті, хто вернувся, ходили до костелу?
-Так, шитки, бо ся правило на Явирках, правив пільский ксьондз. Raz w Szczawnicy ja siadam do autobusu. I siada koło mnie jakiś facet, okazało się niedługo, że to nowy ksiądz z Jaworek. Jechałem wtedy po tytoń pod Kraków do wsi Mogiła, tam na najlepszej ziemi w Polsce rósł dwumetrowy tytoń, potem tam Nową Hutę postawili. My ten tytoń nosili na Słowację. Jedziemy, temu facetowi zachciało się sikać. Miałem znajomego kierowcę, to się zatrzymał. Potem ksiądz mówi do mnie: “Wie pan, jadę, bo wszyscy osadnicy na Jaworkach napisali i podpisali takie pismo, żeby tych Rusinów wszystkich wywieźć, bo wracają się i tu robią zamęt, wracają tu, osiedlają się, a tu tylu osadników… jadę do województwa do Krakowa, żeby z nimi coś zrobić”. I potem były łapanki, mój ojciec był w Jaworznie.

Jak odbywały się te łapanki?
-Zrobili jedną, akurat my poszli ze Szlachtowej na Słowację, bo jedna dziewczyna ze Szlachtowej ożeniła się za szczawniczaka, biedowali, nie wyjechali nigdzie. To znaczy najpierw jechaliśmy we trzech dorożką z Krościenka z jarmarku do Szlachtowej. Mieliśmy ze sobą płótno kupione na handel. Ta dziewczyna nas znała i poprosiła, bo bieda, żeby go wziąć ze sobą na Słowację, może coś zarobi. On też kupił płótno i razem poszli my na Słowację ze Szlachtowej. Przeszliśmy przez górę, przez granicę, przez następną górę i do Toporca, gdzie można się było sprzedać, nikt na takie przejścia nie zwracał uwagi. Nosili my różne rzeczy, najpierw sól, ale była za ciężka, spirytus. Jak się kupiło u nas towaru na 20 tysięcy złotych i jak poszedł tam, sprzedał i zamienił na listok8 na buty, to u nas te buty się dobrze sprzedawało.
Przyszli my z powrotem do Szlachtowej na trzecią noc. Zjedliśmy i poszliśmy spać na strych na siano. Nad ranem, może jakaś trzecia godzina, słyszymy, że jedzie samochód za samochodem, jadą w stronę na Jaworki. Za jakiś czas wracają. Wychodzi ta kobieta i mówi “Wiecie co? Wszystkich ludzi, kogo tam w nocy zastali, wszystkich połapali i zabrali”. Aresztowali i mojego ojca i znajomych…

Proszę opowiedzieć o tym, jak wywożono was na Ziemie Zachodnie w 1947 r.
-Wieźli nas nie na Krościenko, a przez Białą Wodę, przez górę, na Piwniczną. Wozami, Jezus Maria! W Piwnicznej załadowali nas na wagony. Wieźli aż gdzieś pod Poznań. Potem do Ścinawy i do Wołowa. Z PUR-u zawieźli do Boraszyc, wtedy jeszcze nazywało się Banky. Do starej szkoły wpakowali 6 rodzin. Ale my, młodzi, zaraz do Krakowa i z powrotem na Jaworki.

Czy ktoś został w Jaworkach po tym wysiedleniu?
-Wywieźli z naszej rodziny mnie, siostrę i szwagra Białowodzkiego. Ten Białowodzki był Polak, jego ojciec Kondrat pochodził od Piwnicznej, w Ameryce poznał się z dziewczyną z Jaworek i z nią wrócił do nas. Zrobił się z niego Rusin, tak po naszemu gadał! Strasznie silny był. Schodził się z moim ojcem, Feciakiem i jeszcze jednym, bo oni byli w Ameryce. I rozmawiali, opowiadali, jak pracowali, jak zarabiali. Młodzi się pytali, “To po coście wracali?”. “Żebyś ty był wolny, bo to nie trza słuchać głosu syreny i migiem lecieć do fabryki, to możesz robić, co chcesz”.
Mój tato nie pojechał na Zachód, bo mój brat Szymek, jak my wrócili z Niemiec, poszedł służyć do Szczawnicy, potem w Białej Spiskiej, na Słowacji. Jak wysiedlali, tato wziął se coś i poszedł do Krościenka i… na Słowację. Taty brata Szkodowskiego też nie wywieźli, bo on jako Polak.
Jak się przewalcowało, ja wróciłem z Zachodu z powrotem, jak już powiedziałem.
I potem zrobili łapankę, i zawieźli do Jaworzna. Wywieźli wszystkich, nawet mieszanych, i stryka Szkodowskiego też.

Jak to się stało?
-Był spokój, Bieszczady i Gorlice, Krynicę już wywieźli. Nie wiadomo, czy Szczawnica znowu jakieś podanie napisała do Krakowa czy Warszawy, ale na Jaworki przyszło wojsko. Mieli ze sobą różne mundury і ubrania, niemieckie, rosyjskie, ukraińskie. W jednej stodole, a to wszystko mi teściowa Teresa Ikoniak opowiadała, a mnie nie było, schodziło się wieczorami i przebierało za partyzantów, banderowców. Potem szli w nocy od gospodarza do gospodarza, mówili “My holodne, może byśte dali szczoś zjisty?”. Wojskowi znali język ukraiński, bo pochodzili ze wschodu, a do wojska zabrali ich już w Polsce.
Moja żona i teściowa z mężem służyli na Słowacji u rodziny, to we wsi Folwark, a potem, jak komuna nastała, to folwark by niewłaściwy, magnacki, i nazywało się wtedy Straniany. Nie mieszkali we wsi, a na polanie pod Wysoką. To się nazywało za dawnych czasów Na Kutach. No i przyszli do nich w nocy, mieli psa z Folwarku, ten pies strasznie ujadał. I do nich, ta, takowo, zaczęli różne rzeczy gadać. A w dzień przyszło wojsko, już jako Polacy. Ci sami, teściowa poznała po głosie. Wygadali się jeszcze z tym, że pytali, gdzie jest pies. Ci się pytają, jaki pies, a tych zatkało. Od razu wzięli teścia Szymona Ikoniaka, że byli tu w nocy bandyci… trochę mu dolali. Nie wiem, gdzie był, ale go puścili.

Co było potem?
-Pamiętam taką rzecz. Jak się jechało autobusem z Czorsztyna, to się jechało dwa kilometry pod górę, jechało się pomału. Szczawniczaki wtedy robili kontrolę dokumentów. Kto im nie pasował, to wyprowadzali z autobusu i… Żydów nie dopuszczali.

Pana też kontrolowali?
-Parę razy tak było. Jechałem z Krakowa z tytoniem. Wskakuje dwóch w rogatywkach. “Dokumenty! Dokumenty!”. Ale i patrzą po człowieku. Poznają, czy Żyd 9. Jak był Żyd, to prowadzili do lasu.

Zabijali?
-A czy ja wiem, co tam robili, ale już tych ludzi na świecie nikt nie widział. Raz chodziłem po Krakowie z druciarką. W jednym domu pyta się mnie jeden, skąd ja, a potem pyta, jak to się dzieje, że kto jedzie do Szczawnicy, to nie dojedzie. Wtedy ja się zaczął domyślać. Raz jechało siedemnaście Żydów! Baby i chłopy, jechali wynajętym samochodem od Nowego Sącza do Krościenka. Mieli tam umówionych przewodników, na Słowację mieli ich przeprowadzić. Ale ktoś z Krakowa dał znać. Koło Krościenka zrobili zasadzkę, chłopy, założył rogatywkę i już wojak. Była strzelanina10. Zginęło coś trzech czy czterech Żydów i jeden miejscowy chłop, niby partyzant. Ale inni odebrali tym Żydom 15 kilo złota. Akowcy przynieśli to na UB do Krościenka, rzucili na stół mówią, że to dla Ojczyzny!

Co dalej działo się z mieszkańcami Jaworek?
-Szukali, na jakiej podstawie można by ludzi wywieźć. Jak ktoś coś powiedział albo dał im jakie ubranie, to w nocy, to się znalazł w Jaworznie. Gąsienica wszystko podpisywał, ale wszystko było tajne.

Kiedy to było?
-My wtedy już wrócili z Zachodu. Byli my wywiezieni, ale wrócili my się. Co tu robić? Rano coś my tam zjedli i Szymon Ikoniak poszedł do Szczawnicy, to był brat męża Ikoniak Ireny, co ma cichy głos. Poszedłem do Jaworek. Przychodzę na podwórze przed swój dom, a sąsiad krzyczy “Wacek! To ciebie puścili?”. “Za co mnie mają trzymać?” – mówię. “A wiesz, od twojego domu to mi dali klucz…” – “To dawaj ten klucz”. I nic, weszłem do domu. W Jaworkach zostały trzy dziewczyny, co ich nie zabrali, panny Janoszczyczki. Idę, każdy się mnie pyta, jak że mnie nie wzięli. A wszystkich połapanych wzięli wtedy do Jaworzna11. Ja chodzę sobie po Jaworkach, jakby nic. Następnego dnia byłem u tych dziewcząt. Idzie policja, z ubowcami, w Krościenku było UB. Policjanci byli ze Szczawnicy, wszyscy znajomi, ubecy szli po cywilnemu. Jeden, Masztalski, wszedł i zapytał dziewcząt, czy nie widzieli Wacka. Oni mówię, że nie. “Jakbyście go widzieli, powiedzcie mu, żeby się ze mną skontaktował”. Wtedy druga, młodsza, mówi “A on tu jest”. Ja akurat w drugim pokoju się schowałem. Wtedy on “Kurwa, chłopie, albo ty uciekaj do tego Krakowa, albo co, czy na Zachód, uciekaj stąd, bo jak cię złapią, to się znajdziesz tam, gdzie twój ojciec, jest w Jaworzniu w obozie”. Tak się dowiedziałem, gdzie jest ojciec. Pojechałem do Krakowa. Stamtąd posłałem parę paczek dla ojca do obozu.

Ile osób z Jaworek było w obozie w Jaworznie?
-Było, było, może… Helka Stranczakowa, tato mój, Fecio z Białej Wody, Dołhanczyk.

Co było potem?
-Mieszkałem w Krakowie, wynajmowałem mieszkanie i robiłem druciarkę, zebrałem trochę pieniędzy i pojechałem na Zachód. Siostra ze szwagrem mieszkali na Boraszycach Wielkich, pracowali w pegeerach. Zamieszkałem w pałacu w Szleszowicach, tam przydzielili siedem naszych rodzin: Białowodzki, czyli mój szwagier, Ikoniaki, Salanec, Burczaki, Maślejak i chyba jeszcze ktoś. Ojciec wrócił z Jaworzna. Potem umarł, pochowany w Krzelowie, gdzie jest bardzo dużo naszych pochowanych. W 1951 r. się ożeniłem, z dziewczyną z domu Ikoniak. Pracowałem jakiś czas w tartaku w Wołowie. Dalej jeździłem do Krakowa na zarobek. Mieszkaliśmy tam 20 lat.
W 1968 r. pojechałem do Szczawnicy. Był przewodnik. Pokazał Homole i opowiadał “Tu żyli Rusnaki, ale to byli niedobrzy ludzie, mordowali”. Ja nic nie mówiłem głośno, ale do jednego, co robił zdjęcia powiedziałem “Jak on może śmieć coś takiego mówić głośno? Czy tu był zamordowany jeden Polak za Niemców?”. Fotograf mówi “Daj spokój, on ma tak powiedziane, żeby tak mówić!”.

1. Долучення Явірок до складу Щавниці відбулося 1962 р., див. R. Walewski, Jaworki. Mały przewodnik po okolicy, Falenty 1998, s. 16. Назване видання, як чи не всі повоєнні видання польських авторів про т. зв. Шляхтівську Русь, поширює на цю територію різні – не лише Райнфусові – стереотипи щодо русинів лемків українців, а також інформує про них у контексті діяльності ОУН та УПА, залучаючи мешканців Шляхтівщини до розряду адептів українського націоналізму, які заслужено зустрілися з акцією “Вісла”, див., зокрема, сторінки 1718. Заразом це ж видання дає багато високоякісної інформації про географію та топоніміку Явірок і околиці.
2. Ці дані підтверджені списком “Spis mieszkańców wsi Jaworek do roku 1945”, які уклав А. Іконяк, де під числом 34 видніє запис, що в частині Явірок, званій Лущивка, жив Фецьо Гнаткович, у селі відомий як Патриляк.
3. З цього місця розмови автор спонтанно змінив мову на українську. Згодом розмова відбувалася навперемінку українською та польською мовами – що відбито в тексті.
4. Під час окупації чотири українські села Шляхтівщини становили окрему українську ґміну з центром у Шляхтовій.
5. Комапаніївка – селище міського типу, центр Компаніївського району Кіровоградської області, 5 тис. населення.

9. Після війни євреї в околиці Щавниці зустрілися з подальшими переслідуваннями та вбивствами. Тим разом авторами замахів і грабунків були люди польської національності, відомим був, зокрема, відділ під командування Юзефа Курася-“Оґня”. Напр., у Новому Торзі 10 лютого 1946 р. був убитий голова місцевої єврейської громади Давид Ґрасґрін.
10. Ідеться про вбивство 12 осіб єврейської національності, вчинене 2 травня 1946 р. біля Коростенька.
11. Арештовані мешканці Явірок прибули до концентраційного табору в Явожні 26 жовтня 1947 р. На волю вийшли 31 січня 1948 р. та подалися на Західні землі в околиці Лігниці та Волова.

Текст розмови неавторизований.
Публікацію підготував Богдан Гук

“Наше слово” №9, 10, 11, 12; 28 лютого, 7 i 14 березня 2010 року {moscomment}

Поділитися:

Категорії : Історія

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*