Mikołaj OniszczukARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-02-19

Wybory prezydenckie na Ukrainie nie przyniosły niespodzianek. Przejęcie berła władzy prezydenckiej przez Wiktora Janukowycza, to jeszcze nie powód do triumfalizmu “niebieskich”. Nie powód też do “płaczu” dla “pomarańczowych”. To czas poważnej refleksji dla obu stron, co robić dalej?

Wynik wyborczy zobowiązuje zwycięzcę do realizacji programu głoszonego w kampanii wyborczej, a to już nie “koncert życzeń”, a trudna i konstruktywna praca pod pręgierzem wyzwań i presji opinii społecznej. Pod presją także – i to nadal silnej – opozycji, czyli “pomarańczowych”. A ta, nie ma co się łudzić, broni nie złoży, w tym nieustępliwa i wielce ambitna w dążeniach do władzy Julia Tymoszenko i jej poplecznicy. Mimo odstawienia w tej fazie “na aut” – Wiktor Juszczenko też w życiu politycznym na rzecz niezależnej Ukrainy będzie, bo to sam potwierdził, także uczestniczyć. Więc zmiana warty, to nie odejście od głoszonych, i to z przekonaniem, haseł, postaw i wizji proeuropejskiego kursu Ukrainy. To tylko “okres przejściowy” w dążeniu do celu. Nowy prezydent, czy chce, czy nie chce – powinien się z tym liczyć. Bo hasłem “dwujęzyczności” na Ukrainie nie da się zastąpić programu gospodarczego, a “przytulaniem się” do Kremla, zmiany reguł współpracy na standardy europejskie. Europa nie jest już “rosyjską”, a Rosja staje się, wolno i z oporami, europejską. Substytuty, w postaci WNP czy Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej (JEP), niczego nowego do architektury współpracy europejskiej nie wnoszą. Więc w polityce zagranicznej też nie ma łatwych, korzystnych rozwiązań dla prezydenta. Sama sympatia “wielkiego brata”, to za mało, nawet przy przejawach wzajemności.
Ukraińska kampania wyborcza miała charakter hasłowo-programowy. A w jeszcze większym stopniu – personalny. W zasadzie wszystkie programy były zwieńczone hasłem: wszystko dla ludzi i Ukraina dla ludzi! Tak zatytułowane były ulotki finalistów – Wiktora Janukowycza i Julii Tymoszenko. Wszyscy kandydaci do fotela zgłaszali konieczność pokonania kryzysu i poprawę bytu materialnego społeczeństwa. Nieśmiało artykułowano zadania w polityce zagranicznej, bo trzeba by się jednoznacznie wypowiedzieć, czy Ukraina ma iść na Wschód czy na Zachód? W programie W. Janukowycza zapisano dosłownie: “odnowa przyjacielskich i wzajemnie korzystnych stosunków z FR, krajami WNP” oraz “zapewnienie partnerstwa strategicznego z USA, UE, krajami “wielkiej dwudziestki”. J. Tymoszenko zapowiedziała członkostwo w Unii Europejskiej za 5 lat. W. Juszczenko w programie “10 kroków na spotkanie ludziom” zapowiadał niezmiennie od 2004 roku prowadzenie polityki zagranicznej w interesach narodu Ukrainy, w tym – wbrew głosom krytyki rosyjskiej i Partii Regionów – że “stosunki z Rosją będą wzajemnie korzystne, przyjazne i stabilne”. Oczywiście opowiadał się za proeuropejską i proatlantycką orientacją w tej polityce. Wśród założeń programowych dotyczących gospodarki na uwagę, moim zdaniem, zasługiwały czytelne propozycja Arsenija Jaceniuka ujęte pod hasłem “Nowego kursu”. Sformułował je w czterech celach: potrzeba nowej industrializacji, przyspieszenie rozwoju rolnictwa, zapewnienie rozwoju nauki i oświaty oraz ochrony zdrowia a także zapewnienie bezpieczeństwa państwa i jego jedności terytorialnej. Gospodarka ukraińska musi być nowoczesna, efektywna i konkurencyjna. Inny kandydat Wołodymyr Łytwyn, szef Rady Najwyższej, skoncentrował swój program na rolnictwie, gdyż jego zdaniem “Ziemia – to nasza dusza”, a tej “nie wolno sprzedać”. Na razie obowiązuje moratorium na sprzedaż ziemi do 2012 roku, co zawetował prezydent W. Juszczenko, z czym nie zgadza się Łytwyn. Jedno jest pewne, że trzeba zinwentaryzować użytkowników, bo do dziś nie wiadomo, w czyich jest rękach i nie ma prawowitego właściciela. Nie ma więc ani reform, ani inwestycji w całym sektorze rolnictwa. W podobnym duchu wypowiedział się szef Partii Socjalistycznej, Ołeksandr Moroz, mówiąc, że “ziemia musi być wyjątkowo własnością narodu ukraińskiego”. A więc ma być status quo.
Ukraina ma nowego prezydenta. Komentarze są zróżnicowane. Jedni ten wybór chwalą, inni są mniej przychylni. O poprzednim prezydencie – też są różne, czasem skrajne opinie, nawet krzywdzące. Jako bezpośredni świadek Pomarańczowej Rewolucji w 2004 roku w Kijowie zachowuję w pamięci wszystkie głosy i przesłania, głoszone przez Juszczenkę, Tymoszenko, Moroza, Łytwyna czy Łucenkę – i po dzień dzisiejszy uważam je za słuszne i aktualne. Dziś, po wyborach, też nie tracą one swej istoty i aktualności, choć bohaterowie Majdanu rozeszli się, przegrywając obecne wybory. Rozeszli się, miast w trudnym okresie – zewrzeć własne szeregi wokół stawianych celów, ważnych dla Ukrainy. Ale nie traktuję tego jako klęski, jak głoszą komentarze mediów rosyjskich i częściowo ukraińskich, a nawet – Bóg wie, z jakiego powodu – niektórych, acz nielicznych komentatorów polskich. Trzeba patrzeć do przodu, przed siebie, bo czas może zmienić i na ogół zmienia stan dnia dzisiejszego, bez względu na jego oceny.
Jeżeli były słabości czy błędy w polityce i działaniach polityków z Majdanu, a były, to minione wybory prezydenckie ujawniły też słabość znacznej części elektoratu, choć generalnie uszanować trzeba decyzję wyborców, podjętą w sposób demokratyczny. A demokracja, to zasługa przeobrażeń Majdanu i jego uczestników. Ta słabość elektoratu wynika w znacznym stopniu z dezinformacji polityków, z braku rzetelnej informacji o gospodarce rynkowej, o korzyściach z przyszłego członkostwa w Unii Europejskiej, a przedtem w WTO.
Po prostu z braku edukacji ekonomiczno-prawnej społeczeństwa. A ponadto – z pokutującego jeszcze dość mocno przekonania, że dawniej było lepiej. Jednym słowem z pewnego “zastoju mentalnego”. Ale nieubłaganie czas prze do przodu, rośnie młode, dobrze wykształcone pokolenie i nowi liderzy. W tych wyborach jeszcze się nie przebili, ale w kolejnych – kto wie? Trochę cierpliwości, wiary we własne siły i możliwości, A na razie – nowemu prezydentowi i wszystkim Ukraińcom wypada życzyć lepszego jutra.
A co z tej zmiany na fotelu prezydenckim wynikać może dla współpracy gospodarczej z Polską? Moim zdaniem – na razie, do chwili powołania nowego premiera i zmian w resortach gospodarczych – nic albo niewiele. To samo dotyczy zmian na szczeblach władz regionalnych i lokalnych. Można tylko przewidywać, że w strukturach administracyjno-decyzyjnych zwiększy się liczba ludzi kompetentnych, znających się na sprawach gospodarczych. Prezydent Janukowycz ma wokół siebie mocniejszą grupę praktyków gospodarczych, a i sam do nich się zalicza. Nie ma podstaw, by przewidywać, że nastąpi pogorszenie warunków współpracy, bo i tych istniejących do najlepszych zaliczyć się nie da. Nie można też zakładać, że spadnie nasz eksport czy inwestycje, bo o ile w inwestycjach wolnym krokiem zbliżamy się do poziomu 1 mld USD, to w eksporcie i obrotach handlowych osiągnęliśmy w minionym roku dno. Według danych ukraińskich za 11 miesięcy ub. roku – polski eksport ma Ukrainę spadł aż o 52,1%, a polski import z Ukrainy o 49,8%. Więc w roku bieżącym może być już tylko wzrost, mniejszy lub większy. Nie ma też podstaw, by sądzić, że jakąś znaczącą czy negatywną rolę odgrywać będą czynniki polityczne. Nowy prezydent jest pragmatykiem. Będzie starać się wykorzystać możliwości tak na rynkach wschodnich, jak i unijnych. Więc bądźmy dobrej myśli i – działając w duchu “dynamicznego optymizmu” – nadal rozwijać wzajemnie korzystną współpracę gospodarczą z wielkim i perspektywicznym partnerem i sąsiadem, jakim jest Ukraina.

Warszawa, 8 lutego 2010 r.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr8/2010 “Naszego Słowa” (21.02.2010);
“Наше слово” №8/2010, 21 лютого 2010 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*