Zbigniew Siatkowski ARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-04-15

Nie potrzeba być Ukraińcem czy Łemkiem, ażeby docenić Antonyczowskie koncerty Pani Julii Doszny. Ich artystyczny, a także – wszechstronniej na sprawę patrząc – ogólnokulturowy walor. Postanowiła, że w kulminacyjnym momencie trwającego teraz jubileuszowego Roku Antonycza wystąpi z pełnospektaklowym recitalem pieśni do słów tego wspaniałego poety. Dla swoich i dla wszystkich.

I tutaj rzeczy układają się właśnie tak jak powinny, w naturalnym dla nich krajobrazie kultury. Gdyż to doprawdy jest wielka harmonia. Najwybitniejsza artystka Łemkowszczyzny śpiewa liryki najwybitniejszego Łemka. Od dawna zresztą śpiewa je, niektóre od wielu lat, fascynuje nimi, modli się nimi, głosi chwałę swojej i jego maleńkiej ojczyzny, górskiego kraju w światłokręgu Dukli, Nowicy, Gorlic.
Łemkini pieśniarka głosi też chwałę języka ukraińskiego, który tak olśniewająco Antonycz – Szewczenki i Franki następca – opanował i który mu posłużył do wyrzeźbienia w nim tylu mikroarcydzieł literackich.
Z własnego niegdyś doświadczenia wiem, jak mocno zespół lirycznych motywów Antonyczowskich może wrosnąć w wyobraźnię czytelników. Księżyc Antonycza, zieleń Antonycza, jego Boże Dzieciątko, jego wsie i cerkwie, rzemieślnicy, jarmarki, jego ziomkowie w krysaniach. Doświadczenie to – obecnie stwierdzam z podziękowaniem przyjaznym – zawdzięczałem “Naszemu Słowu”, z którego stronic przychodziły do mnie tydzień niemal po tygodniu nowe dla mnie wtedy (bo i gdzież ja, powojenny Polak, mógłbym się z nimi zetknąć w zwyczajnym kształceniowym trybie?) Antonyczowe wiersze bądź co bądź sprzed trzydziestolecia. I na domiar niepospolitości – stamtąd: ze Lwowa.
Satysfakcję dawała mi myśl, że w różnych epokach oraz w różnych uniwersytetach i ten magister polonistyki i ja byliśmy uczniami Juliusza Kleinera. To szkoła wielce inspirująca. Jakże blisko było Antonyczowi do poezji polskiej jego pokolenia czytelniczego. Nie tylko o wielkich skamandrytach mowa, o Tuwimie, Wierzyńskim; Broniewskiego też można dosłyszeć w tak chłonnym a tak twórczym Antonyczu, można i Lieberta. Potężna lux ex Oriente, wsłuchanie się w genialnych liryków Rosji.
Pani Julia Doszna – łatwo zauważyć – swoje śpiewanie Antonyczowskie traktuje jako służbę społeczną i wręcz narodową. “Mołytwa ludśka je nemow oreł, Nad chmary wyłetyt’ z zemli poroha”. Jeździ z pieśniami wszędzie, gdzie ich ktoś potrzebuje (i to jest właśnie służba), gdzie te pieśni mają siłę wzruszania.
Wszędzie, gdzie dzisiaj żyją Łemkowie, po obu stronach granicy ukraińsko-polskiej, po obu stronach Karpat, po obu stronach oceanu. Z równą gotowością śpiewa dla wyrobionych inteligenckich audytoriów w metropoliach środkowo-wschodniej Europy czy północnej Ameryki, jak w najmniejszych nawet łemkowskich miejscowościach, których rdzenni mieszkańcy tak Bohdana Ihora Antonycza, jak też Julię Dosznę mają najserdeczniej za własnych, za rodaków, sąsiadów.
A kiedy rośnie (bo istotnie rośnie) liczba tych, dla których Antonycz jest po prostu znakomitym, rewelacyjnym poetą słowiańskim: Polaków, Ukraińców, Słowaków, Węgrów, Rosjan, Niemców, Francuzów – to nie wątpię, iż Pani Julia Doszna już teraz w nich widzi jutrzejszych adresatów swego kunsztownego pieśniarstwa. Swego najprostszego pieśniarstwa.

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*