Kajetan Wróblewski (Fundacja “Proksenos”) , Grzegorz Lisicki (“Gazeta Wyborcza”)ARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2009-06-24

Polskie paradoksy Ukraińców: Kobieto, pozwolą Ci żyć w Polsce legalnie, jeśli zachorujesz i napiszą o tobie gazety. Ale jeśli chcesz otworzyć firmę i płacić podatki, urzędnicy wyrzucą cię z dziećmi na Ukrainę. A Twój mąż może zostać, bo… jest nielegalnie.

Igor i Ola mieszkają w Polsce od 10 lat. Mają troje dzieci, najmłodsza Alinka (9 lat) urodziła się już tutaj. Julka i Paweł (14 i 18 lat) skończyli polskie szkoły, słabo mówią po ukraińsku. Julka kończy gimnazjum, Paweł chodzi do technikum samochodowego. Żadne z dzieci nie wie, czy przyszły rok szkolny rozpoczną w Polsce, czy będą musiały wracać z całą rodziną na Ukrainę. Ich mama Ola skończyła tu studia. Ma licencjat z hotelarstwa i turystyki.

Z powodu studiów ani ona, ani dzieci nie miały problemów z corocznym przedłużaniem prawa do tymczasowego pobytu w Polsce. Kłopoty zaczęły się dopiero wtedy, kiedy jesienią zeszłego roku Ola otworzyła własną firmę. Ponieważ cudzoziemiec spoza UE nie może tak po prostu otworzyć w Polsce działalności gospodarczej, musiała założyć spółkę “z o.o.” – Trzeba było wyłożyć 50 tys. zł. Zainwestowałam całe nasze oszczędności – mówi Ola. Firma miała budować i remontować domy. Ola wynajęła prawnika, który załatwił wszystkie formalności związane z rejestracją firmy. Mogła to zrobić, bo urzędnicy z mazowieckiego urzędu pracy wydali jej tzw. promesę zezwolenia na pracę. Spodziewała się, że w ciągu miesiąca czy dwóch bez problemu takie pozwolenie dostanie. Tymczasem do firmy zgłosili się chętni do pracy i klienci na pierwsze kontrakty. Ola już liczyła w myślach zyski, gdy okazało się, że nie będzie tak łatwo.

Zezwolenie na zezwolenie

– Zgłosiłam się do wydziału do spraw cudzoziemców o kolejne przedłużenie pobytu. We wniosku napisałam też, że założyłam firmę. Urząd, zamiast przedłużyć mi pobyt, zażądał ode mnie wszystkich dokumentów potwierdzających istnienie firmy i dowodów, że płacę podatki – mówi Ola. Wszystkie papiery natychmiast dostarczyłam. W tym momencie Ola padła ofiarą bezmyślnych polskich przepisów. Ola nie może uruchomić swojej firmy i podjąć w niej pracy jako jej szefowa. Uniemożliwia jej to przepis, który mówi, że nie dostanie zezwolenia na pobyt bez okazania zezwolenia na pracę. A żeby dostać zezwolenie na pracę, Ola musi zdobyć zezwolenie na pobyt. Kółko się zamknęło. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że oba urzędy podlegają jednemu wojewodzie. – Urzędnicy mogli więc wymienić się informacjami i wydać decyzję. Przecież to nie Ukraina, gdzie za wszystko trzeba dawać łapówki! A tak wychodzi, że potrzebne jest zezwolenie na wydanie zezwolenia. To gorzej niż w powieściach Kafki – denerwuje się niedoszła bizneswoman. Nie mogła uwierzyć, że urzędy w kraju Unii Europejskiej nie kierują się zdrowym rozsądkiem.
Jeśli miała nadzieję, że zdrowy rozsądek zwycięży, to szybko się jej pozbyła. Potem było tylko gorzej. Przez pół roku Ola wymieniała korespondencję z urzędami. W kwietniu dostała pismo z wydziału ds. cudzoziemców: odmawiamy zgody na przedłużenie pobytu. Powód? Firma nie przynosi korzyści polskiej gospodarce. – Ci sami urzędnicy, którzy uniemożliwili mi rozpoczęcie działalności, teraz narzekają, że nie pomnażam polskiego majątku narodowego – rozkłada ręce Ola. 10 czerwca całej rodzinie kończą się wizy. Z trwogą myślą o powrocie do Czerwonohradu, skąd pochodzą. Tam nie mają do czego wracać – ani mieszkania, ani pracy. – Ósmego czerwca Alinka ma pierwszą komunię. Wychodzi na to, że deportują ją jeszcze w komunijnej sukience – śmieje się przez łzy Ola. Ciągle ma nadzieję, że poskutkuje jej odwołanie do urzędu ds. cudzoziemców. – Mogę jeszcze odwołać się do sądu. Na pewno tak zrobię – deklaruje.

Jesteś szczęśliwy? Masz pecha

Jej niezłomna wiara budzi lekko zmęczony uśmiech zwątpienia na twarzach pracowników fundacji “Proksenos”, którzy znają historię tej rodziny od ponad roku, a pomagają na co dzień Ukraińcom, którzy m.in. mają problemy z legalnym pobytem w Polsce. – Z całego serca i ze wszystkich sił szukaliśmy sposobu, żeby im pomóc. Usiłowaliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie sytuacji, ale polskie prawo nie daje nam żadnych możliwości. O ile czasem znajdujemy w urzędach zrozumienie dla sytuacji Ukraińców, których życie lub zdrowie jest w Polsce zagrożone, o tyle nikt nie chce pomóc Ukraińcom, którzy chcą w Polsce normalnie żyć, pracować i płacić uczciwie podatki – opowiada Beata Chojnacka, prezes fundacji “Proksenos”.
Faktycznie, fundacji “Proksenos”, którą stworzyli ludzie pomagający wielokrotnie opisywanej w mediach Swietłanie Jakowlewej, umierającej na raka szyjki macicy matki czworga dzieci, która 13 lat mieszkała nielegalnie w podwarszawskim Wołominie i po interwencji fundacji otrzymała wreszcie polskie obywatelstwo, m.in. udało się pomóc ciężko poparzonej 21-letniej Oksanie Prots i 26-letniemu Witalijowi Snihurowi, któremu odmówiono w Tarnopolu możliwości dokonywania dializy, a który nie przeżyłby nawet dwóch tygodni bez tych zabiegów, ponieważ obie jego nerki w ogóle nie pracują. W tych wszystkich wypadkach “Proksenos” organizował na rzecz chorych zbiórki pieniędzy, bez których leczenie nie byłoby możliwe. Do tej pory zebrano kilkaset tysięcy złotych, co nie byłoby możliwe bez pomocy Caritas Polska, mediów polskich i i ukraińskich oraz wielkich serc wszystkich ofiarodawców.
– Wpłacają nie tylko Ukraińcy i Polacy, zdarzają się wpłaty z całkiem egzotycznych krajów – uśmiecha się Beata Chojnacka. – Ale zdajemy sobie sprawę z tego, że apelowaniem o pomoc w mediach nie rozwiążemy wszystkich ludzkich tragedii. Potrzebne są rozwiązania systemowe. Zmiana prawa na bardziej humanitarne. Ale czasami wystarczy zwykła ludzka życzliwość – podkreśla Chojnacka. – Nie ujawnię chyba wielkiej tajemnicy mówiąc, że wielokrotnie pomagają nam polscy urzędnicy, którzy z dobrego serca wynajdują dogodne dla cudzoziemców rozwiązania ich prawnych problemów. Bez ich pomocy i życzliwości niewiele byśmy wskórali. Szkoda tylko, że tych życzliwych jest tak niewielu w stosunku do skali problemu!
Na pewno życzliwości zabrakło urzędnikom, którzy rozpatrują sprawę Oli i jej dzieci. państwo polskie zamiast im pomagać, stawia coraz to większe przeszkody. Ponieważ przypadek tej rodziny nie jest odosobniony, stanowi raczej normę niż wyjątek, właściwym wydaje się postawienie w tym miejscu pytania o szczerość deklaracji przyjaźni, jakie składa wobec Ukrainy każdy Polski rząd. – Prezydenci ściskają sobie ręce, a polskie urzędy deportują Ukraińców bez dokładnego rozpoznania ich sytuacji. Nikt nie bierze pod uwagę potwornego kryzysu ekonomicznego na Ukrainie. Wydaje się, że polskie władze nie rozumieją, że można pomóc Ukraińcom ułatwiając im legalne zatrudnienie w Polsce – komentuje Beata Chojnacka z “Proksenosa”.
Ola i jej rodzina są daleko od wielkiej polityki. Po prostu chcieliby móc mieszkać jak do tej pory w małym domku pod Warszawą,. Z niewielkim ogródkiem, który Ola starannie pielęgnuje, huśtawką, na której lubi bujać się Alinka i quadem należącym do Pawła – wielkiego fana motoryzacji. Lajma – wielki pies, którego kochają wszystkie dzieciaki, także nie wyobraża sobie przeprowadzki na Ukrainę. – To owczarek podhalański, a nie ukraiński – tłumaczy Ola. – Tu jesteśmy szczęśliwi. Tu chcemy żyć.

Mąż, który nie istnieje

Przychodzi pora na wyjawienie największej tajemnicy Oli, Alinki, Julii i Pawła. Ta tajemnica powoduje, że rodzina, która mieszka w idyllicznym zakątku pod Warszawą i oprócz tego, że musi walczyć z polską biurokracją, żyje z dnia na dzień w ciągłym strachu. Tym skrywanym sekretem jest to, że mąż Oli i tata dzieciaków jest w Polsce od 10 lat nielegalnie. – Najgorsze jest to, że gdyby mnie deportowali, to rodzina by z głodu umarła, bo przecież na Ukrainie nie znalazłbym pracy, za którą by mi tyle zapłacili, żeby ich tutaj utrzymać – mówi Igor, mąż Oli. – A śmieszne jest to, że jak ich by deportowali, to ja bym tu został. Nikt o mnie nie wie. jestem nielegalny. Jakbym nie istniał!
Igorowi wcale nie jest do śmiechu, bo to on ponad 10 lat temu zdecydował, że razem z Olką w ciąży i dwójką szkrabów zamieszka w Polsce. – Kocham Ukrainę, ale pomyślałem, że ekonomiczną przyszłość dzieciakom mogę zapewnić tylko w Polsce – tłumaczy Igor. – Nie boisz się, że cię deportują? – pytamy. – Przecież to nie żarty! – Ja to wiem lepiej od was. Pamiętam jak kiedyś spieszyłem się na pociąg i biegłem z Alinką na rękach. Zatrzymała mnie policja. Nie noszę przy sobie paszportu. Od razu byłem podejrzany. Kazali dać wszystkie pieniądze. Ale potem oddali 40 złotych, żebym miał na bilet do domu. W sumie porządne chłopaki. Ale ja cały czas modliłem się o to, żeby mnie nie deportowali! – odpowiada Igor. – Przecież ja nie chciałem być tu nielegalnie! Pracodawca, który mnie zatrudnia od 10 lat, obiecywał mi, że mnie zalegalizuje! Ale nic nie zrobił. Potem miałem nadzieję, że się załapię na abolicję dla nielegalnych imigrantów. Były dwie. Ale żadna dla mnie. Warunki były takie, że ze 40 Ukraińców się na to załapało. Nie wiem po co w Polsce pisali ustawy o tych abolicjach, skoro od nielegalnych imigrantów żądali na przykład przedstawienia prawa do lokalu, żeby się legalizować? Nielegalny imigrant z legalnym prawem do mieszkania? To dopiero komedia!
Według informacji, jakie organizacje pozarządowe, które zajmują się migrantami, polski rząd rozpoczął właśnie prace nad strategią imigracyjną. W efekcie Polska ma jasno sformułować swój pogląd na to, kogo i po co wpuszczać w swoje granice i na jakich warunkach. Końca prac należy się spodziewać najwcześniej za rok. Zmian w prawie, które ułatwiłyby życie imigrantom najwcześniej za dwa lata. Do tej pory nie będą istniały żadne możliwości prawne, aby rozwiązać problemy rodziny Igora i Oli i setek im podobnych. Nikt nie wie, ilu ich dokładnie jest. Konsulat Generalny Ukrainy w Warszawie ocenia liczbę samych Ukraińców w Polsce na 300 tysięcy. Kiedy polskie ministerstwo zweryfikuje tę liczbę? Nie wiadomo, bo w odpowiednim departamencie trzy urzędniczki są na urlopach wychowawczych. Dlatego nie ma kto policzyć nielegalnych Ukraińców w Rzeczpospolitej.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr 25 “Naszego Słowa” (21.06.2009) “Наше слово” №25, 21 червня 2009 року {moscomment}

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*