“Artystę można zabić jednym słowem”

Aleksander MaślejARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2011-04-29

Jerzy Nowosielski, czyli Jurij Nowosilśkyj, nie pamiętał, jak 22 lutego 1923 r. został przyniesiony na chrzest w cerkwi greckokatolickiej na ulicy Wiślnej w Krakowie. Pamiętał tę cerkiew jeszcze z czasów sprzed II wojny światowej. Wypełnioną po brzegi wiernymi i śpiewem chóru cerkiewnego. Uważał tamten chór za “najznamienitszy i najlepszy”, jaki kiedykolwiek słyszał. Czy dlatego, że sam w nim śpiewał? “Młodzież wołyńska i galicyjska bojkotująca Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie” studiowała w czasach jego młodości w Krakowie, a wołyniacy, chociaż prawosławni, chodzili na Wiślną i śpiewali w chórze cerkiewnym.
To oni, mówił potem Nowosilśkyj, stworzyli to coś, co dało cerkwi na Wiślnej, ale przede wszystkim jemu samemu, możliwość przeżycia duchowego misterium sakralnego. Cerkiew na Wiślnej ma niezwykłą akustykę. Tam czuło się “ducha” – mówił Nowosielski. Pewnie tego samego, który tak ogarnął i zawładną wyobraźnią młodego Jurija. Postanowił pielgrzymować do Ławry Poczajowskiej na Wołyniu i zostać zakonnikiem w monasterze studytów pod Lwowem. Problemy zdrowotne i II wojna światowa zmieniła w życiu jego i cerkwi greckokatolickiej na ulicy Wiślnej – wszystko.
Pamiętam, jak podczas rozmowy w Fundacji św. Włodzimierza w Krakowie Jurij Nowosilśkyj z wielką fascynacją opowiadał o tamtych duchowych przeżyciach i czasach. Był świadkiem, kiedy świątynię na Wiślnej zrujnowano, i był świadkiem, jak powstała niczym “Feniks z popiołów”. Trójramienny krzyż na cerkwi został obcięty na jednoramienny, freski pracowni Jana Matejki zatynkowano i zamalowano, marmurowy portal ikonostasu rozbito. Zachowały się ikony, które po latach wróciły na dawne miejsce. I obcięte ramiona krzyża też – odnaleziono je podczas niedawnego remontu dachu. Dzięki mozołowi konserwatorów spod tynku wydobyto nawet Matejkowe freski.
Nowosilśkyj uważał, że cerkiew i jej liturgia odnoszą się do miejsca, w którym zostały stworzone i żyją nim, stanowią bowiem jedną nierozłączna całość, właśnie duchową. Mówił, że akcja “Wisła” zabiła duchowość nieodwracalnie, te modlitwy bez ikonostasu, ta pogarda dla greckokatolickich duchownych i wiernych, to budzi we mnie lęki i rodzi strach”. To nie był strach fizyczny, to był strach artysty o duchowość!
Był świadkiem, jak funkcjonariusze UB założyli “kocioł” przy cerkwi na Wiślnej i rozpoczęli likwidację Cerkwi Greckokatolickiej w Polsce. Prawdopodobnie wtedy postanowił o innej drodze, która dałaby mu taką formę niezależności, do której nawet “system” się nie przyczepi. Czy poszedł tą drogą? W jakimś sensie – tak, ale wcześniejsze doświadczenie duchowe spowodowało, że wrócił do cerkwi. Znam wielu, którzy po akcji “Wisła” podwinęli ogony i bali się nawet własnego cienia. Nowosilśkyj pisał ikony, uczył innych je pisać i rozumieć, a jak trzeba było, to przywalił i miażdżył słownym sarkazmem tych, którzy nie chcieli ich uszanować.
Czy był konformistą? To zależy od punktu widzenia “innych”, no i oczywiście czasów, w których żył. Chociaż sam mówił, że jest polskim malarzem, to nie wstydził się swoich rodziców. Ojca Ukraińca z Łemkowszczyzny i matki Austriaczki. Kto te czasy pamięta, dobrze wie, jak w Polsce było być Ukraińcem i Niemcem, a ja wiem że i dzisiaj nie zmieniło się wiele. Kim był? Bardzo rozsądnie powiedział biskup Włodzimierz na kazaniu w czasie mszy żałobnej w cerkwi na Wiślnej. “Czy był Ukraińcem, Polakiem, prawosławnym, grekokatolikiem? Chyba nie da się Nowosilśkiego zamknąć w tych ramach, przyporządkować miejscu, on sam czuł się czymś szerzej pojętym, był człowiekiem świata, co udowodnił swoją twórczością, zdobił polichromiami kościoły rzymskokatolickie, cerkwie prawosławne, ale i nasza Cerkiew Greckokatolicka zawdzięcza mu wiele” .
Właśnie w Cerkwi Greckokatolickiej spełnił swoje życiowe marzenie Jurij Nowosilśkyj. Zaprojektował, wybudował i wykonał polichromie w cerkwi w Białym Borze.
Swoje największe dzieło podarował Fundacji św. Włodzimierza w Krakowie, gdzie wykonał kaplicę w greckim stylu z jednymi diakońskimi wrotami. Uważał tę kaplicę za swoja perełkę. Jego ikony dają duchowe zrozumienie jego samego, ale też uczą wschodniej tradycji i rozumienia Boga i liturgii bizantyjskiej.
Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie Jego ikona “Zmartwychwstania Pańskiego”, gdzie w bardzo czytelny sposób opisał to “misterium”: zmartwychwstały Chrystus zstępuje do piekieł, niszczy je i powstaje światłość wielka. Gra Mistrza kolorem wydaje się czasami laikowi niestosowna i niezrozumiała. Nowosilśkyj miał z tego wiele uciechy, a czasami i poprawek, jak np. przy ikonostasie we wrocławskiej katedrze.
Miał też ogromne poczucie humoru. Pamiętam jak profesor Włodzimierz Mokry opowiadał mi o wielkiej wystawie przemycanych ikon, którą zorganizował przy pomocy jakiegoś urzędu celnego w Fundacji św. Włodzimierza w Krakowie. Nowosielski chodził oglądał te ikony. Na pytanie prof. W. Mokrego: “i jak?” odpowiedział: “Dobrze, kiedy kryminologia może przyczynić się do wydarzenia artystycznego”.

25 lutego 2011 roku Nowosilskiego po 88 latach znów przyniesiono do tej samej cerkwi na Wiślnej. Nabożeństwo żałobne koncelebrował biskup wrocławsko-gdański Włodzimierz, przybył Kardynał Franciszek Macharski, i liczne duchowieństwo greckokatolickie. Właściwie wszyscy proboszczowie cerkwi, w których są polichromie czy ikonostasy Mistrza – od Górowa Iławeckiego przez Biały Bór do Wrocławia. Chór cerkiewny śpiewał tak wzniośle, jak za czasów, które pamiętał Nowosilski. Modlitwa dla Jurija była wzniosła i piękna, jak jego polichromie. Nowosilskiego często proszono o namalowanie ikony. Spełniał te prośby, ale nie brał za nie zapłaty, mówił: “niech zapłatą za nią będzie twoja modlitwa”.
Ile namalował ikon? Pięknie to ujął biskup Włodzimierz: “Bóg, raczy wiedzieć”

Na portalach internetowych, w gazetach, wyczytałem wiele dziwnych rzeczy o tym, kim był i kim się czuł Nowosilśkyj. Nowosilśkyj, dla przyjaciół “Nowosiel”, był sobą. Był “ortodoksyjnie prawosławny”, ale w swoim mistycznym czy też metafizycznym znaczeniu nie da się go wpisać na listę wiernych prawosławnych Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, choć jego hierarchowie tego by chcieli.
Modlili się za niego (alfabetycznie) grekokatolicy – prawosławni – rzymokatolicy do jednego Boga, szkoda, że nie razem. A tego właśnie chciałby Nowosielski.

Najlepiej to ujął Minister Kultury Bogdan Zdrojewski, mówiąc, że “był malarzem świętych i świętym wśród malarzy”.
Kiedyś reżyser Kazimierz Kutz opowiadał o swoim i Nowosielskiego przyjacielu – poecie Tadeuszu Różewiczu. Kutz, mając ich obu na uwadze, stwierdził: “Takich twórców można zabić jednym słowem”.
To kupczenie dziennikarskie (i nie tylko na temat tego, kim był Nowosilśkyj – i czy był prawosławnym, i czy był Polakiem) – jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Wiem, że ostatni raz w życiu kolędował z o. Petrom Pawłyszcze i wiem, że to, ksiądz greckokatolicki pr. Miron Michaliszyn był jego spowiednikiem.
Nie czyńcie tego, co miał Kutz na uwadze, bo jeszcze jego duszę miast zbawić zabijecie.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr 18 “Naszego Słowa” (1.05.2011);
“Наше слово” №18, 1 травня 2011 року

* Kazimierz Kutz

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*